Nowa ustawa o ochronie zwierząt ma zakończyć zabijanie kotów na skórki i psów na smalec, zlikwidować sprzedawanie ich w niehumanitarnych warunkach i strzelanie do psów przez myśliwych. To idzie za daleko - mówią krytycy, a miłośnicy zwierząt ostrzegają, że o niektórych problemach znowu zapomniano.
Jest już projekt, Sejm zajmie się nim tuż po wakacjach. Nowelizacja ustawy o ochronie zwierząt ma m. in. wprowadzać obowiązkowe ubezpieczenia dla właścicieli psów ras uznanych za niebezpieczne oraz ucywilizować działanie schronisk.
Ma też wprowadzić zakaz uśmiercania czworonogów poza jasno określonymi wyjątkami, jak na przykład ubój zwierząt gospodarskich czy połów ryb. Zabronione będzie też zabijanie zwierząt domowych bez uzasadnionej przyczyny.
To oznacza, że m.in. na Podhalu trzeba będzie się pożegnać z mitem, że psi smalec pomaga na wszystko - od kataru po gruźlicę. Nowe prawo definitywnie zakaże też myśliwym strzelania do psów i kotów tylko dlatego, że biegają po lesie.
Wciąż będą prywatne schroniska
Posłowie wszystkich opcji popierają zmiany w ustawie o ochronie zwierząt. Zastrzeżenia natomiast zgłaszają zarówno obrońcy zwierząt, jak i myśliwi. Tym pierwszym nie podoba się brak zapisu o całkowitym wyeliminowaniu z rynku schronisk prywatnych. Był on w projekcie dwa lata i nagle zniknął.
- W Polsce doprowadzono do hyclerstwa poprzez prowadzenie schronisk przez prywatnych przedsiębiorców, co często kończy się masowym zabijaniem zwierząt w schroniskach – wyjaśnia Ewa Gebert ze schroniska OTOZ Animals w Gdańsku.
Koniec strzelania do bezpańskich psów
Burzą się też myśliwi, bo nie będą już mogli strzelać do bezpańskich psów, co ich zdaniem doprowadzi do zachwiania równowagi biologicznej w lasach. - Populacja sarny lub zająca może się radykalnie zmniejszyć – mówi myśliwy Marek Kurzawa.
Posłowie z parlamentarnego zespołu przyjaciół zwierząt, który projekt ustawy wypracował, twierdzą, że dzika zwierzyna sobie w lasach poradzi. Chodzi o to, by ukrócić nagminne łamanie przez myśliwych prawa. - Wszędzie zdarzały się przypadki zastrzelenia psów nawet na posesjach prywatnych – argumentuje Marek Suski (PiS).
Psy wciąż na łańcuchu
Niestety, tysiące psów przywiązanych na całe życie do budy na łaskę parlamentu nie ma co liczyć. Ich los w przepisach pominięto. - Powinien zostać wprowadzony dosyć długi okres przejściowy, ale jeśli nie zaczniemy o tym mówić, nic się nie zmieni – uważa Cezary Wyszyński z Fundacji Viva.
I jeszcze jeden - według hodowców - niewypał. Projekt zmusza do wykupienia ubezpieczania przez wszystkich właścicieli psów ras groźnych. Nie mówi jednak nic o psach groźnych bez rodowodu. Autorzy projektu uspokajają: jeszcze można coś dopracować, ale od czegoś trzeba zacząć.
- Była to pomyślane jako mininowelizacja, to znaczy załatwienie najbardziej palących problemów – tłumaczy prof. Andrzej Elbanowski z Instytutu Zoologii PAN. Sejm ma zająć się projektem już we wrześniu.
Źródło: Fakty TVN