- Nieoficjalnie poinformowano mnie, że przez pomyłkę znalazło się to (nagranie - red.) na serwerze ministerstwa infrastruktury. Jak zgrywałem pliki, mogłem się pomylić, że zamiast na komputer (...) poszło to na serwer - mówił w "Piaskiem po oczach" w TVN24 Edmund Klich o sposobie, w jaki wyciekła rozmowa, którą nagrał z szefem MON. Nagranie miał odnaleźć i rozpowszechnić jeden z członków komisji badającej przyczyny katastrofy.
Były akredytowany przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym w programie był także pytany, dlaczego niedługo po katastrofie smoleńskiej nagrał rozmowę z szefem Ministerstwa Obrony Narodowej Bogdanem Klichem. Tłumaczył, iż bał się, że będą stawiane mu bezpodstawne zarzuty, a nagrania miały być dla niego swojego rodzaju alibi.
Klich powiedział też, że oficjalnie nie przekazano mu, w jaki sposób nagrania wyciekły. Jednak nieoficjalnie poinformowano go, że pliki przez pomyłkę umieścił na serwerze ministerstwa infrastruktury. Te miał odnaleźć jeden z członków komisji, który pliki rozpowszechnił, a następnie przekazał kierownictwu resortu.
Na pytanie, czy wiele takich rozmów nagrał, odpowiedział: - Nie nagrywałem osób, do których miałem pełen zaufanie, a miałem pełne zaufanie do pana ministra Grabarczyka i do pana premiera.
Nazwisk osób, które mógł nagrywać nie zdradził.
"Hipoteza nie do przyjęcia"
Klich nie wierzy w teorię Antoniego Macierewicza, która zakłada to nie brzoza urwała skrzydło tupolewa. - To jest hipoteza nie do przyjęcia - ocenił krótko.
Klich stwierdził, że na oderwanym kawałku brzozy "są małe elementy" ze skrzydła, które w nie uderzyło. - Na końcówkach tego skrzydła są też drobiny drewna. Przecież to nie mogło być tak, że wszystko zostało zdmuchnięte - dodał.
Poinformował także, że zdjęcia feralnej brzozy są w posiadaniu polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, którą kierował Jerzy Miller.
Kto rozpoznał głos Błasika?
Zdaniem byłego akredytowanego generał Andrzej Błasik mógł przebywać w kokpicie, choć temu zaprzecza eskpertyza z krakowskiego Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Sehna. - Instytut Sehna jest bardzo ostrożny. On tylko tam, gdzie jest w 100 proc. pewny, mówi (przypisuje słowa danej osobie - red.) - tłumaczył.
- Jestem przekonany, że ci ludzie, którzy rozpoznali - to był koniec kwietnia albo początek maja - głos pana gen. Błasika, byli o tym w 100 proc przekonani, bo nikt by nie rzucał oskarżeń - kontynuował.
Klich powiedział, że nie wie, kto rozpoznał głos generała. Zaznaczył, że nawet gdyby wiedział kim jest tak osoba, to i tak by nie zdradził jej personaliów.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24