Czterech lat więzienia, zmniejszonych o połowę na mocy amnestii, w zawieszeniu na pięć lat - takiej kary żąda prokurator dla gen. Czesława Kiszczaka. Ówczesny szef MSW jest oskarżony o przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni "Wujek" na początku stanu wojennego.
Oskarżenie wobec Czesław Kiszczaka sformułowano jeszcze w 1994 roku. Kiszczak już raz został uniewinniony, a raz skazany na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylał potem sąd II instancji.
W kończącym się kolejnym procesie w czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie wysłuchał mowy końcowej prokuratora w procesie 82-letniego dziś generała. W piątek mają zabrać głos oskarżyciele posiłkowi, wyrok jest spodziewany w lipcu.
Według aktu oskarżenia, Kiszczak sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", gdy 13 grudnia 1981 r. wysłał tajny szyfrogram do jednostek milicji. W tym dokumencie zlecił m.in. pacyfikowanie zakładów strajkujących po wprowadzeniu przez władze PRL stanu wojennego.
Strzelali na jego polecenie
Według prokuratury Kiszczak bez podstawy prawnej przekazywał dowódcom poszczególnych oddziałów MO swe uprawnienia do wydania rozkazu o użyciu broni. To, zdaniem prokuratury, stało się podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia 1981 r. strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i w "Wujek".
Czesław Kiszczak, któremu grozi do 10 lat więzienia, odpiera zarzuty. Jego zdaniem, akt oskarżenia sporządzono z powodów politycznych.
Uniknął skazania z zomowcami
Oskarżenie wobec Kiszczaka, z powodu złego stanu zdrowia, wyłączono w 1993 r. z katowickiego procesu byłych milicjantów oskarżonych w sprawie śmierci górników. W tej sprawie zapadł już nieprawomocny wyrok skazujący zomowców, którzy zastrzelili górników z "Wujka", na kary od 11 lat do 2,5 roku więzienia.
Źródło: PAP, tvn24.pl