Chłopak miał pecha: zadarł z kibicami przeciwnej drużyny. Trzy lata temu. Od czasu stadionowego incydentu zdążył wyjechać za granicę, wrócić, przeprowadzić się, a do bloku jego rodziców wciąż przychodzą kibole z maczetami i koktajlami Mołotowa. Zdaniem mieszkańców bloku, policja jest całkowicie bezradna.
- Zobaczyliśmy dwóch skradających się w kapturach. Czekaliśmy na policję przed klatką i po czterech minutach przybiegło z dwunastu z siekierami, maczetami. Dokładnie to, co jest nagrane na kamerze. Tylko zdążyliśmy uciec do klatki, a oni maczetą porąbali drzwi, podpalili benzynę i uciekli. No i po paru minutach przyjechała policja – relacjonuje młody mężczyzna, którego gnębią pseudokibice.
Jego relację potwierdza sąsiad. - To byli zamaskowani ludzie w kominiarkach czy chustach na twarzy. Cała akcja trwała około 5-10 sekund. Był jeden wielki huk, hałas, nie wiadomo było o co chodzi. Za chwilę pojawił się słup ognia. Zostały wybite doszczętnie drzwi wejściowe do klatki. Policjantka powiedziała, że nie mają takich środków, żeby kogoś postawić do pilnowania – zorganizujcie się sami – dodaje z goryczą.
"Każdy z nas się liczy z tym, że do tragedii może dojść"
Policja o sprawie wie doskonale. Akta sprawy na białostockim posterunku od trzech lat rosną. - W tym konkretnym mieszkaniu, które jest atakowane przez chuliganów, mieszka członek jednej z subkultur młodzieżowych, natomiast sprawcy pochodzą z inne, zwaśnionej grupy młodzieży. Co pewien czas dochodzi tam do aktów wandalizmu. Przez około półtora roku był spokój, gdyż, jak wynika z naszych ustaleń, mężczyzna wyjechał na ten czas z kraju. W ostatnim czasie wrócił, w ciągu półtora miesiąca doszło tam do czterech zdarzeń – wylicza Kamil Tomaszczuk z KWP w Białymstoku.
„Cztery zdarzenia” to dla mieszkańców bloku nieprzespane noce i obawa o własne życie. - Było 20-25 najść. Każdy z nas się liczy z tym, że do tragedii może dojść. Zostały wybite dwie szyby w mieszkaniu kamieniami o średnicy 20-25 cm, były rzucone dwie butelki. Jedna się rozbiła o parapet i się nie zapaliła, a druga o mało nie spaliła sąsiadki na pierwszym piętrze – opisuje jeden z mieszkańców.
"Żeby trzy lata się mścili?"
Ojciec chłopaka też ma dość. - Starszy syn chodził na mecze, dostał karnet i gdzieś tam, jak to kibice, zadarli. Potem go nękali. Każdy ma prawo popełnić błędy, ale żeby trzy lata się mścili? On tu nie mieszka, czasem przychodzi do rodziców. No to jak przyjdzie, to go nie wygonię. Jeżeli oni coś mają do niego, to powinni to z nim załatwić sprawy, a ja nikomu krzywdy nie zrobiłem. Nikogo nie zabiłem i nikogo nie okradłem, żeby tak cierpieć - mówi.
Policja ze swojej strony zapewnia, że „ten rejon osiedla jest częściej niż pozostałe patrolowany przez policjantów z prewencji” i przypomina,, że jeden z napastników został zatrzymany, a następnie skazany. - No udało się jednego złapać i skazać, i do tej pory jeszcze jestem stratny, bo więcej wydałem na komornika, niż on mi zwrócił. Daliśmy i ksywki tych co przychodzili, i numery samochodów. Chyba my musimy ich złapać, to może się uda – mówi jeden z poszkodowanych.
Sąsiad zaś dodaje: - Nie zwalam tego na policję, policja coś tam robi, ja rozumiem, że wszystkiego nam nie mówią. Ale skoro policja sobie nie poradziła przez 2,5 roku, to sobie nie poradzi. I ten dramat będzie trwał dopóki ktoś nie zginie, albo nie spali się któreś z mieszkań.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Prosto z Polski TVN24