Karambol z udziałem limuzyn Ministerstwa Obrony Narodowej był kolizją, a nie wypadkiem. Byłby wypadkiem, gdyby ktoś z poszkodowanych odniósł cięższe obrażenia. Taka jest obecna kwalifikacja, ale postępowanie prowadzone przez wojskową prokuraturę nie jest jeszcze zakończone. Opozycyjna PO mówi o "katastrofie w ruchu lądowym".
W jednym z dwóch biorących udział w karambolu samochodów BMW należących do Żandarmerii Wojskowej podróżował minister obrony Antoni Macierewicz. Wracał z sympozjum "Oblicza dumy Polaków" zorganizowanego w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu. Jechał do Warszawy, gdzie jeszcze tego dnia wieczorem wziął udział w gali przyznania prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu nagrody Człowiek Wolności tygodnika "wSieci".
Mimo że zderzyło się osiem aut, a trzy osoby trafiły do szpitala, wydział wojskowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu nie prowadzi śledztwa w sprawie tego zdarzenia drogowego. To, co robi prokuratura w tej sprawie, nazywa się "czynnościami wyjaśniającymi w sprawie o wykroczenie".
Wszystko dlatego, że śledztwo (zwane fachowo postępowaniem przygotowawczym) prowadzi się, gdy doszło do przestępstwa. Przestępstwem jest spowodowanie wypadku drogowego. Wypadek zaś to takie zdarzenie drogowe, w którym co najmniej jedna osoba doznaje uszczerbku na zdrowiu trwającego więcej niż siedem dni.
Zbyt lekko ranni
W karambolu, do którego doszło 26 stycznia w Lubiczu pod Toruniem, wskutek zderzenia ośmiu samochodów, w tym dwóch wojskowych BMW, trzy osoby odniosły obrażenia. Nie były to jednak rany na tyle poważne, by prokuratura zakwalifikowała karambol jako wypadek drogowy.
- Zdarzenie zostało zakwalifikowane jako kolizja z uwagi na fakt, że do chwili obecnej żadna z osób uczestniczących w zdarzeniu nie przedstawiła potwierdzonych i zweryfikowanych przez specjalistów danych odnośnie tego, że doznane obrażenia należy traktować jako naruszenie czynności narządu ciała lub rozstrój zdrowia trwający powyżej 7 dni - informuje portal tvn24.pl mjr Wojciech Skrzypek, zastępca ds. wojskowych prokuratora okręgowego w Poznaniu.
Skrzypek wyjaśnia, że sprawa nie jest zamknięta, bo stan zdrowia poszkodowanych w karambolu jest jeszcze weryfikowany.
- Ta kwestia jest nadal badana i o ile pozyskane dane zakwestionują dotychczas ustalony stan rzeczy, zostanie podjęta decyzja co do ewentualnej zmiany kwalifikacji prawnej i formy postępowania - twierdzi prokurator wojskowy.
Przesłuchani świadkowie, powołani biegli
W sprawie karambolu prokuratura przesłuchała już świadków, również "w ramach czynności wyjaśniających w sprawie o wykroczenie".
Prokuratura wojskowa zajmuje się karambolem, ponieważ brały w nim udział samochody należące do Żandarmerii Wojskowej. Dlaczego jednak w ogóle zajmuje się zdarzeniem, jeśli jest to wykroczenie?
- Gdy podejmowane są czynności w sprawie zdarzenia, nie wiadomo od początku, czy jest to wykroczenie, czy zostanie przyjęta inna kwalifikacja prawna. To dopiero okazuje się po wykonaniu czynności dowodowych - usłyszeliśmy w prokuraturze wojskowej w Poznaniu.
To ona prowadzi również inne czynności dowodowe. Powołany został zespół biegłych z zakresu badania i rekonstrukcji wypadków drogowych. Ich zadaniem, jak czytamy w informacji prokuratury, ma być "ustalenie przyczyn, okoliczności oraz wszelkich aspektów zdarzenia".
Dla prokuratury kolizja, dla opozycji katastrofa
Wniosek o zbadanie sprawy pod kątem sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym i przekroczenia uprawnień przez ministra Macierewicza, który - według zawiadamiających - mógł nakłaniać kierowcę przekraczania prędkości złożyli posłowie opozycyjnej Platformy Obywatelskiej.
Zapytaliśmy zastępcę ds. wojskowych prokuratora okręgowego w Poznaniu, czy prokuratura zbada taką możliwość. W odpowiedzi mjr Wojciech Skrzypek zauważył, że "pozostałe kwestie są przedmiotem badania w ramach prowadzonego postępowania". Uznał za przedwczesne "ich szczegółowe naświetlenie opinii publicznej przed zgromadzeniem i przeanalizowaniem całości materiału dowodowego". Zaznaczył przy tym, że "opinia wyrażona przez biegłych może mieć wpływ na kwalifikację prawną oraz formę postępowania".
Sprowadzenie lub spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym jest przestępstwem znacznie poważniejszym niż spowodowanie wypadku drogowego.
Żeby zdarzenie drogowe mogło zostać zakwalifikowane jako katastrofa, musi wystąpić zagrożenie dla życia lub zdrowia "wielu osób" albo mienia "w wielkich rozmiarach".
Brak precyzyjnych definicji
Jak zauważa adwokat Jacek Dubois, w Kodeksie karnym nie ma precyzyjnych definicji, co znaczy pojęcie "wiele osób" albo mienie "w wielkich rozmiarach".
- Pewne rzeczy są ściśle określane przez Kodeks karny, np. "mienie znacznej wartości" czy "mienie wielkiej wartości". "Mienie w wielkich rozmiarach" nie ma tak ścisłej definicji. Zawsze więc podlega ocenie prokuratora i sądu - mówi nam mec. Dubois.
Biegli powołani przez prokuraturę wojskową będą więc musieli ocenić, czy osiem samochodów (i ewentualnie te, które były zagrożone uderzeniem, a ostatecznie nie ucierpiały) oraz 15 osób w samochodach, które brały udział, to wystarczające przesłanki, by móc - w sensie procesowym - mówić o katastrofie.
Co z kierowcą, którego nie zastała policja
W sprawie karambolu z autem ministra Macierewicza wciąż niewyjaśniona pozostaje inna okoliczność.
Gdy 26 stycznia na miejscu zdarzenia pojawili się policjanci, usłyszeli, że kierowca limuzyny wiozącej Antoniego Macierewicza odjechał wraz z ministrem innym samochodem do Warszawy. Mimo że - jak ustalili reporterzy tvn24.pl - wszystko wskazuje na to, iż nie on spowodował kolizję, to powinien był pozostać na miejscu zdarzenia. Prawo o ruchu drogowym nakazuje prowadzącemu auto, biorącemu udział w zdarzeniu drogowym, bezwzględny obowiązek pozostania na miejscu do czasu przyjazdu policji.
Prokuratura wojskowa w Poznaniu odmawia informacji, czy zachowanie kierowcy ministra jest badane w postępowaniu.
- Mogę tylko powtórzyć: jest to okoliczność, której szczegółowe naświetlenie opinii publicznej przed zgromadzeniem i przeanalizowaniem całości materiału dowodowego uważam za przedwczesne - mówi prokurator Skrzypek.
Autor: jp//rzw / Źródło: tvn24.pl