Lech Wałęsa uległ propagandzie Błaszczaka, który uznał, że może dojść do dużej rozróby, wręcz może nawet zamachu stanu - powiedział w "Faktach po Faktach" senator Jan Rulewski. - Jarosław Kaczyński musi budować histerię zagrożeń po to, żeby zaostrzać prawodawstwo - dodał.
Lech Wałęsa, który deklarował obecność na kontrmanifestacji smoleńskiej, w sobotę trafił do szpitala z powodu problemów z krążeniem. Były prezydent na Krakowskim Przedmieściu się nie pojawił.
Wałęsa ze szpitala zaapelował jednak o pokojową manifestację. - Proszę, żeby była to manifestacja pokojowa! Żeby sytuacja nie wyślizgnęła się spod kontroli i żeby nie przekształciła się w wojnę domową - powiedział.
"Wałęsa uległ propagandzie Błaszczaka"
Do tych słów odniósł się gość "Faktów po Faktach" senator Jan Rulewski.
- Ja myślę, że Lech Wałęsa jest przewrażliwiony, bo uległ propagandzie pana Błaszczaka, który (…) uznał, że może dojść do dużej rozróby, wręcz może nawet zamachu stanu - powiedział.
- Ja twierdzę, że takich zamiarów nie ma, przynajmniej po stronie tych wszystkich ludzi, czy Obywateli RP, którzy się tam gromadzą nie pierwszy raz i nie pierwszy raz dali przykład, że usiłują przestrzegać prawa, a jeśli walczą to ze złym prawem - ocenił Rulewski.
Jego zdaniem "Lech Wałęsa wpisuje się w scenariusz bardzo aktywnego, bardzo mądrego nawet w tym zakresie Jarosława Kaczyńskiego". - Otóż Jarosław Kaczyński musi budować histerię zagrożeń po to, żeby zaostrzać prawodawstwo, toczyć dalsze wymiany kadrowe i nasilać propagandę w telewizji - mówił senator. - To mi przypomina stan wojenny - dodał.
Jak dodał, Władysław Frasyniuk "umie obliczać siły". - Nie przeciwstawiłby się co najmniej dwóm tysiącom policjantów, za którymi stoją co najmniej w połowie tajni i sympatycy PiS-u - stwierdził Rulewski.
Ryszard Kalisz z kolei powiedział, że to, co dzisiaj się dzieje w Warszawie, to jest "albo wielki strach władzy, albo coś, co można nazwać masowym przygotowaniem policji na jakąś wielką wojnę".
- Warszawa, Krakowskie Przedmieście i okolice, od rana prawie wyglądają jak tunel. Te barierki są na wysokość jakiegoś półtora metra. Za nimi nic nie widać, Kaczyńskiego tam nie będzie widać w ogóle - skomentował Kalisz.
"Konflikt zastępczy, służy podziałowi społeczeństwa"
Były poseł Marian Piłka uważa, że to, co się dzieje, to "konflikt zastępczy, który służy tylko podziałowi polskiego społeczeństwa".
- Ma służyć zarówno z jednej strony opozycji, jak i z drugiej strony obozowi rządzącemu. W moim przekonaniu obóz rządzący PiS ma prawo demonstrować dlatego, że każdy ma prawo, może nam się podobać czy nie, należy to uszanować - skomentował Piłka.
- Nie przypadkiem te kontrmanifestacje są dziesiątego, czyli w miesięcznicę - mówił.
W jego przekonaniu "jeżeli ktoś manifestuje upamiętnienie katastrofy smoleńskiej, to ludzie kulturalni nie powinni przeszkadzać".
"Manifestanci nie chcą żadnej rozróby"
Gościem "Faktów po Faktach" był również Włodzimierz Cimoszewicz, który był na miesięcznicy smoleńskiej. - Jest tutaj bardzo wielu manifestantów - relacjonował.
- Pod samym zamkiem jest spory plac otoczony przez policję, na którym znajduje się chroniona przez policję grupa ludzi w kaskach, sygnalizujących, że oni przyjechali prawdopodobnie ze Stoczni Gdańskiej - mówił Cimoszewicz.
- Manifestanci to są osoby, które nie chcą żadnej awantury, żadnej rozróby - wyjaśnił. - Ale władza, uchwalając niekonstytucyjne zmiany w prawie o zgromadzeniach, jednocześnie likwidując niezależny Trybunał Konstytucyjny, nie pozostawiła obywatelom żadnej innej drogi do wyrażenia ich sprzeciwu, do wyrażenia ich protestu - dodał.
"Przemarsz modlitewny"
Senator Rulewski pytany, dlaczego go nie ma na miesięcznicy smoleńskiej, wśród powodów wymienił, że nie podoba mu się hasło blokowania demonstracji. - Demonstracji, która zdaniem Jarosława Kaczyńskiego i jego podopiecznych jest przemarszem modlitewnym - mówił.
- Ja dotychczas uważałem, że takie coś to się nazywa procesja, tylko że na czele procesji na ogół idzie ksiądz, tu zaś idzie na czele polityk - powiedział senator.
- Procesje na ogół kończą się słowem "przekażcie sobie znak pokoju", tu zaś na podium spod Pałacu Prezydenckiego padają oskarżenia, padają zapowiedzi walki, nie ma to nic wspólnego z jakąkolwiek procesją - ocenił.
- Uważam, że te demonstracje tak jak wszystkie, które trącą skansenem, są przemijające, nie wystawiają najlepszego świadectwa jego organizatorom. Może z jednym wyjątkiem - właśnie z wyjątkiem pana Kaczyńskiego - stwierdził Rulewski.
Jak ocenił, prezes PiS musi "w pionie utrzymywać ideę tego państwa, które odbudowuje z ruiny uczynionej przez Platformę". - Tą ideologią jest ideologia smoleńska, ideologia skrzywdzonych ludzi i zawsze na całym świecie chwytliwa. Przykro, że tam w tej ideologii jest tylko jedna postać - powiedział.
Autor: kb/sk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24