Uboższa kieszeń, bardziej ubogo w żołądku. Taka diagnoza to dla barów szybkiej obsługi wiadomość doskonała. Jak zauważa "Metro", to właśnie fast foody najszybciej bogacą się na światowym kryzysie gospodarczym. Polska nie jest tu wyjątkiem. - Jak kryzys, to zjem w Ikei - tak według "Metra" coraz częściej rozumują Polacy.
Skończyły się dobre czasy dla drogich restauracji. Nastał czas kebabów i tanich hot dogów - wieszczy "Metro". Agencja Euromonitor International, międzynarodowa firma badawcza, do niedawna prognozowała, że obroty polskich restauracji wzrosną w tym roku o 3,5 proc. (do poziomu ok. 29 mld zł). Teraz skorygowała prognozy i wieszczy aż trzyprocentowy spadek.
No to klops!
Skąd wzięła się ta korekta? Z nowych kulinarnych upodobań Polaków, którzy coraz chętniej zamiast do restauracji, idą tam gdzie "dużo i tanio". Są tacy, którzy na takim rozumowaniu zarabiają.
Tylko w ciągu roku liczba klientów restauracji przy Ikeach wzrosła o ponad 10 procent. - Jest spora grupa osób, która przyjeżdża do naszych salonów specjalnie po to, by tu się stołować. Bardzo duży wzrost zainteresowania obserwujemy też w naszych bistro barach, gdzie można m.in. kupić hot-doga za złotówkę czy kawę z pączkiem w tej samej cenie - mówi Aleksandra Sikora z Ikei.
Zwiększony szturm na swoje lokale obserwują też właściciele restauracji McDonald's, Burger King czy KFC: - Tylko w pierwszej połowie tego roku nasze zyski ze sprzedaży wzrosły o ponad 105 proc. w porównaniu z analogicznym okresem zeszłego roku - mówi Anna Robotycka z firmy AmRest, która zarządza ponad 400 restauracjami KFC, Pizza Hut i Burger King. W tym roku AmRest otwiera kolejne 50 lokali.
Źródło: Metro
Źródło zdjęcia głównego: TVN24