- Jeśli ktokolwiek myśli, że może powtórzyć sierpień 1980 r., to chcę mu powiedzieć: Guzikiewicz nie jest Wałęsą, a Polska nie jest PRL-em. I tamta historia może się powtórzyć tylko jako farsa - mówi w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" dawny lider "S", a dziś marszałek Senatu Bogdan Borusewicz.
Jego zdaniem, 4 czerwca w 20. rocznicę upadku komunizmu, obecne kierownictwo związku „Solidarność” pokaże w rezultacie, że utożsamia się z Prawem i Sprawiedliwością - czyli zrobi to, czego unikało przez wiele lat.
Mówiąc o liderze stoczniowej Solidarności Karolu Guzikiewiczu, Borusewicz stwierdza: - On rządzi już wszędzie, nawet na poziomie krajowym. Może tyle, na ile inni mu pozwolą. Oczywiście kierownictwo związku „S”, choć jest propisowskie, nie chce być identyfikowane politycznie. Bo każdy związek musi rozmawiać z aktualną władzą i nie jest dobrze, gdy uważane jest za przybudówkę jakiejś partii. Natomiast tej grupie w Stoczni Gdańskiej pozwolono akurat narzucać politykę. Im chodzi o dodatkowe pieniądze dla prywatnego inwestora ukraińskiego. A na to musi się zgodzić Komisja Europejska.
"Nie da się zakrzyczeć własnych błędów"
Ale - jak zastrzega marszałek Senatu - historycznej Stoczni Gdańskiej im. Lenina już nie ma. - Została zlikwidowana. To już zupełnie inny zakład. Prywatny. Dla tej grupy związkowców wysuwane żądania są ucieczką do przodu. Oni gorąco popierali sprzedaż zakładu ukraińskiemu inwestorowi. Choć związek zawodowy powinien być ostrożny - mówi Borusewicz.
I podkreśla: - Teraz mają problem. Wyszło źle, ludzie chcą ich rozliczać z tego wsparcia, w związku z tym robią klasyczną ucieczkę do przodu. Tylko, że nie da się zakrzyczeć własnych błędów.
"Wałęsa już zapłacił"
Odnosząc się do udziału Lecha Wałęsy w kongresach Libertas, marszałek Senatu stwierdza, że były prezydent już płaci za to poparcie swoim autorytetem i popularnością. - No ale on taki właśnie jest - swoje decyzje zmienia z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Nie dziwię się więc, że robi takie wolty - popiera i Platformę, i Ganleya, i mówi, że wszystko w porządku. Szuka swojego miejsca na scenie publicznej. Był ostatnio prawie codziennie w mediach. Uzyskał więc, co chciał, ale poniesie tego konsekwencje - ocenia Borusewicz.
I jednocześnie zastrzega: - Niestety my też. Ja i całe środowisko „Solidarności”. Nasza opinia międzynarodowa będzie znacznie gorsza, bowiem na świecie jesteśmy oceniani przez pryzmat Lecha Wałęsy. Dotąd jego międzynarodowy wydźwięk był bardzo pozytywny. Ale teraz rozmawiałem z dwoma znaczącymi politykami USA, związanymi z Polską, i są w szoku. Podobnie jak ja. Jeszcze nie zdołałem się otrząsnąć. To nie jest dobra sytuacja dla Polski.
Źródło: Rzeczpospolita
Źródło zdjęcia głównego: TVN24