Sejmowa komisja śledcza badająca okoliczności śmierci Barbary Blidy zapoznała się we wtorek z przygotowaną analizą kryminalistyczną. Ekspert dr Michał Gramatyka ustalił m.in., że w dniu śmierci posłanki, przez jej dom przewinęły się 34 osoby. Przyznał również, że Blida mogła popełnić samobójstwo z presji śledztwa.
Gramatyka podkreślił we wtorek, że bezpośredni przebieg wydarzeń związanych ze śmiercią Blidy znany jest jedynie z relacji agentki ABW, która była jedynym bezpośrednim świadkiem tragedii.
- Gdy dochodzi do strzału, w oczach agentki wygląda to na sytuację, że Blida zasłabła; dopiero, gdy agentka pochyliła się nad posłanką zobaczyła krew - powiedział ekspert. Dodał, że o tym, iż było słychać strzał mówił jedynie mąż Blidy.
Gdy dochodzi do strzału, w oczach agentki wygląda to na sytuację, że Blida zasłabła; dopiero, gdy agentka pochyliła się nad posłanką zobaczyła krew. dr Michał Gramatyka, ekspert komisji
I to on miał podnieść broń by na wezwanie agentów ABW położyć ją w umywalce.
Mało prawdopodobna szamotanina
Z analizy wynika także, że hipoteza mówiąca, że przed śmiercią Blidy doszło do szamotaniny między b. posłanką a agentką ABW, jest mało prawdopodobna. Po śladach na szlafroku Blidy można bowiem stwierdzić, że strzał padł z przyłożenia.
- To do minimum ogranicza hipotezę stawianą przez niektóre media, że na miejscu doszło do szamotaniny - powiedział.
34 osoby na miejscu
Podczas prezentacji Gramatyka przedstawił dokładnie rozpisany scenariusz wydarzeń. Wynika z niego, że pierwsi funkcjonariusze policji przybyli po tragedii do domu Blidów o 6.30 (tj. pół godziny po wejściu agentów i co najmniej 10 minut po przyjeździe pogotowia).
Policjantka pyta agenta, dlaczego nie przeszukali byłej posłanki, w odpowiedzi słyszy od agenta pytanie ile lat pracuje w policji i jaki ma staż, aby takie pytania zadawać.
- Policjantka pyta agenta, dlaczego nie przeszukali byłej posłanki, w odpowiedzi słyszy od agenta pytanie ile lat pracuje w policji i jaki ma staż, aby takie pytania zadawać - relacjonował Gramatyka.
Dodał jednak, że "oddając sprawiedliwość agentom ABW, otrzymali oni podziękowanie od ekipy pogotowia za fachową i szybką próbę reanimacji b. posłanki". Skuteczna reanimacja, jak wykazały badania, nie była jednak możliwa.
- Czas między zgonem, a rozpoczęciem oględzin miejsca, to trzy godziny 20 minut - powiedział ekspert.
Dodał, że w tym czasie w domu Blidów były lub przewinęły się przez niego łącznie 34 osoby.
Emocjonalnie na skraju?
Gramatyka przyznał, że podobne zdarzenia jak w domu Blidów, są znane kryminalistyce. Ekspert przywołał przykład z 1961 r., gdy socjolog Henryk Holland wyskoczył z okna swego warszawskiego mieszkania podczas rewizji prowadzonej przez Służbę Bezpieczeństwa.
- Holland popełnił samobójstwo, był osobą wobec której zaciskał się pierścień czynności operacyjnych, osobą, która emocjonalnie stała na skraju wytrzymałości - mówił ekspert.
Członkowie komisji już w zeszłym roku informowali, że komisja zajmie się także wątkiem przebiegu zdarzeń w domu Blidów i zabezpieczenia śladów po śmierci byłej posłanki. Ekspert przygotowywał analizę przez kilka miesięcy.
Była posłanka SLD i minister budownictwa popełniła samobójstwo 25 kwietnia 2007 r., kiedy funkcjonariusze ABW przyszli przeszukać jej dom w Siemianowicach Śląskich i zatrzymać ją na polecenie Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Miały jej zostać przedstawione zarzuty w śledztwie dotyczącym tzw. afery węglowej.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24