10 tysięcy złotych na cel społeczny i przeprosiny w gazetach - to kara dla autora książki o Edycie Górniak. Sąd zakazał też rozpowszechniania tej książki w części dotyczącej życia prywatnego znanej piosenkarki. Adwokat Piotra Krysiaka zapowiada apelację.
Sąd Okręgowy w Warszawie zakończył trwający od 2005 r. proces cywilny, który 36-letnia Górniak wytoczyła autorowi książki pt. "Edyta Górniak: Bez cenzury". Zakazał rozpowszechnienia książki "w części dotyczącej życia prywatnego i wizerunku" Górniak. Nakazał Krysiakowi przeprosić piosenkarkę w "Gazecie Wyborczej" i "Super Expressie" za to, że "większość informacji z jej życia prywatnego była nieprawdziwa" oraz zobowiązał go do wpłaty 10 tys. zł na fundację Anny Dymnej. Ponadto ma on zwrócić Górniak 15 tys. zł kosztów procesu.
"Naruszył cześć i dobre imię"
Według sądu autor naruszył "prawo do prywatności, cześć i dobre imię" Górniak. Sędzia Maria Piasecka mówiła w ustnym uzasadnieniu wyroku, że w książce znalazły się takie informacje o niej jak: "dzieciństwo, relacje z rodzicami, a zwłaszcza z ojcem, jej związki z mężczyznami, próby samobójcze, miejsce zamieszkania, sytuacja finansowa". - To wszystko jest objęte ochroną życia prywatnego - podkreśliła sędzia.
(...)Dzieciństwo, relacje z rodzicami, a zwłaszcza z ojcem, jej związki z mężczyznami, próby samobójcze, miejsce zamieszkania, sytuacja finansowa. (...) To wszystko jest objęte ochroną życia prywatnego s
Procesy Górniak
Górniak wytoczyła kilka procesów mediom za naruszanie prywatności. Wygrała m.in. proces z "Super Expressem" za publikacje o niej, kiedy była w szpitalu, gdzie urodziła syna; z "Faktem" zawarła zaś w takiej sprawie ugodę. W 2004 r. ogłosiła nawet koniec artystycznej kariery, a dziennikarzy nazwała "szczurami, które mają krew na rękach". O książce Krysiaka mówiła, że to "nieprawda w 97 proc.", a Krysiak - który nie kontaktował się z nią - powielając plotki o niej, "nadał im nową żywotność". Już w 2005 r. sąd zakazał rozpowszechniania książki, podzielając opinię Górniak, że nim zapadnie wyrok, może ona wyrządzić "nieodwracalne szkody". Książka była jednak dostępna, m.in. przez internet.
Znane postacie show-biznesu wygrywają coraz częściej procesy cywilne, mimo że redakcje dowodzą, że same "gwiazdy" często bez żenady sprzedają swą prywatność. Annie Musze "Fakt" musiał zapłacić 75 tys. zł za publikację zdjęć topless bez jej zgody, a "Super Express" Justynie Steczkowskiej - 80 tysięcy. Mniej, bo 25 tysięcy, dostała od "SE" Doda za informację, jakoby pojawiła się na branżowej imprezie bez bielizny.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24