- W każdej możliwej formie poprę kandydaturę Lecha Kaczyńskiego w nadchodzących wyborach prezydenckich. Jest tego wart ze wszech miar. To człowiek doświadczony, rzetelny i uczciwy - mówi na łamach "Dziennika Gazety Prawnej" Zyta Gilowska. Jednocześnie przekonuje, że nie jest żadną tajną bronią głowy państwa. - Niespecjalnie wierzę w swoją moc przyciągania - przyznaje.
Choć Lech Kaczyński jeszcze nie potwierdził oficjalnie, że będzie kandydował (swój start miałby ogłosić na marcowym kongresie PiS w marcu), była minister finansów już dziś deklaruje, że prezydent ma jej pełne poparcie. - Z szacunkiem podchodzę do uczciwych osób, które chcą pozostać w polityce, wiedząc jak jest absorbująca i brutalna. Ale jak konkretnie (poprzeć - red.) jeszcze nie wiem - mówi Gilowska.
"Nikt do mnie nie wydzwaniał"
Zaprzecza, że miałaby być tajną bronią - gazety wskazywały ją jako szefową kampanii prezydenckiej. - To media wymyśliły tę nazwę i całe te odpalanie. Ja wszystkiego dowiadywałam się z zewnątrz. Nikt do mnie wydzwaniał i nie układaliśmy tajnych planów. Swoją drogą, człowiek czasami ciekawych rzeczy dowiaduje się o sobie z mediów - mówi Gilowska.
I zdecydowanie zaprzecza, by kampanijnym celom prezydenta służyła Narodowa Rada Rozwoju, do której sama weszła w ubiegłym tygodniu. - Powoływanie takiej rady w kontekście jakichkolwiek wydarzeń politycznych byłoby bezcelowe. Prezydent w zeszłym roku zwoływał liczne narady z bankowcami, ekonomistami, byłymi ministrami finansów. Doszedł zapewne do wniosku, że podobne spotkania powinny mieć solidniejszą podstawę. Percepcja tej rady przez pryzmat interesów partyjnych jest nielogiczna. Bo w gronie zaproszonych znalazły się osoby, które z pewnością nie popierają prezydenta Lecha Kaczyńskiego i nie zamierzają się opowiadać po jego stronie. Także w kontekście zbliżającej się kampanii - stwierdza Gilowska.
"Ponownie do tej samej rzeki nie wejdę"
Równie zdecydowanie wypowiada się, pytana o ewentualny powrót do Sejmu. - W państwie demokratycznym jest jedna prosta droga wchodzenia do polityki: wzięcie udziału w wyborach. Planów, by do tej rzeki ponownie wejść, nie mam. Zasiadałam w organach stanowiących samorządowych i państwowych. Zebrałam doświadczenia ciekawe i gorzkie. W zupełności mi wystarczyły - mówi Gilowska.
- Do Sejmu nie wrócę także dlatego, że dobrowolnie go opuściłam. Wprawdzie z konieczności, ze względu na zmęczenie ciała, ale moja głowa przyjęła ten fakt z ulgą - dodaje.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24