Pogotowie zostało wezwane 40 minut od katastrofy w kopalni "Wujek-Ślask", a Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego jeszcze później - godzinę i 5 minut od wypadku. Rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego Ryszard Fedorowski zapewnia jednak, ze nie miało to wpływu na pomoc dla rannych. - Wszyscy zaraz po wydobyciu na powierzchnię byli pod opieką lekarzy - stwierdził.
Jak dowiadują się Fakty TVN, Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego otrzymała zawiadomienie o tej tragedii godzinę i 5 minut od wypadku. Fedorowski zapewnia, że nie miał o tym pojęcia, ale, jak powiedział reporterowi TVN24 - "w głowie mu się to nie mieści", dlatego jeszcze sprawdzi sprawę.
Decyzja, czy poinformować okręgowe lub centralne stacje ratownictwa, należy do kierownictwa kopalni. Pomoc jest wzywana wtedy, gdy kopalnia nie potrafi własnymi siłami przeprowadzić akcji. W przypadku wybuchu metanu w "Wujku", gdy pod ziemią przebywało kilkudziesięciu górników, było jasne, że będą potrzebni ratownicy z okręgowych stacji.
Dyspozytor z kopalni "Wujek-Śląsk" zgłosił informację o wybuchu o 11:20. Zastępy z z okręgowych stacji w Bytomiu i Jaworznie ruszyły na pomoc w ciągu kilku minut.
Pogotowie wezwane 40 min. od wybuchu
To nie koniec wątpliwości związanych z akcją ratunkową. Reporterzy "Uwagi" TVN dowiedzieli się w poniedziałek, że pogotowie zostało wezwane dopiero po 40 min. od wybuchu metanu - o godz. 10.53. Centralna Stacja Ratownictwa Górniczego, jak dowiadują się "Fakty TVN", otrzymała zawiadomienie o tej tragedii jeszcze później - godzinę i 5 minut od wypadku
Jak powiedział Fedorowicz, pierwszą karetką, jaka dotarła na miejsce, była karetka kopalniana. – Ta karetka, już z lekarzem, była w kopalni już o godzinie 10:30. W tym czasie poszkodowani górnicy byli dopiero transportowani do klatki, która miała zabrać ich na powierzchnię – powiedział rzecznik. Dodał również, że po kilku minutach od przyjazdu pierwszej karetki na miejsce przybyło dwóch lekarzy, którzy od chwili wydobycia górników udzielali im pomocy medycznej.
5 min. po
Fedorowicz mówił również, że kolejne karetki przybyły na miejsce około godziny 11. zaznaczył jednak, że do tego czasu poszkodowani znajdowali się pod opieką medyków. – Karetki przyjechały dosłownie 5 minut po tym, jak górnicy znaleźli się na powierzchni. Nie można zatem mówić, że górnicy czekali na transport albo tym bardziej, że czekali na pomoc lekarską – powiedział przedstawiciel Katowickiego Holdingu Węglowego.
Tragiczna 10:11
Wypadek w kopalni "Wujek-Ślask" w Rudzie Śląskiej wydarzył się w piątek o godzinie 10:11. Straciło w nim życie 14 osób. Ze wstępnych ustaleń wynika, że katastrofę mogła spowodować tzw. "pułapka metanowa" (czyli nagły wyciek metanu ze skał – red.), na skutek czego nastąpił wybuch gazu.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, PAP