Jeżeli pan minister Błaszczak szuka przestępców, dokonuję niniejszym autodenuncjacji - tak Roman Giertych w "Faktach po Faktach" skomentował fakt, że policja opublikowała zdjęcia protestujących 16 grudnia przed Sejmem jako osób, które miały "naruszać prawo".
- W związku z tym, że m.in. TVN24 transmitował moje wystąpienie (...), to nie ma wątpliwości co do identyfikacji mojej osoby. Mogę panu ministrowi Błaszczakowi wskazać mój adres do ewentualnej korespondencji - mówił mecenas Roman Giertych. - Jeżeli pan minister Błaszczak szuka tych przestępców, dokonuję niniejszym autodenuncjacji - dodał Giertych. Zauważył, że nie tylko przemawiał na scenie, ale także był wśród ludzi stojących od strony ulic Pięknej i Górnośląskiej. Przyznał, że nie dotrwał do momentu, "kiedy tchórzliwie posłowie PiS opuszczali Sejm", ale uczestniczył w tym "całym blokującym tłumie".
- Jeżeli to był pucz, zamach stanu - a przecież Jarosław Kaczyński powiedział, że zgromadzenie wokół Sejmu to był zamach stanu, to był pucz - to znaczy, że jesteśmy przestępcami. A jeżeli jesteśmy przestępcami, to trzeba nas ścigać. Jeżeli ktoś popełnia zamach stanu, dopuszcza się poważnego przestępstwa ściganego z urzędu, prokuratura powinna te osoby ścigać - mówił adwokat. - Zobaczymy, czy sądy w to uwierzą, w zamach stanu i w ten pucz - dodał, pytając, czy tej sytuacji można nie traktować pół żartem, pół serio.
"Niech przyjdzie do nas. Zapraszamy"
Giertych przypomniał, że opublikował na swoich kontach w serwisach społecznościowych, oświadczenie, w którym podkreśla, że brał udział w proteście 16 grudnia przed Sejmem. Podobny komunikat opublikował również Radosław Sikorski.
Uprzejmie informuję Pana Błaszczaka, że w dniu 16.12.2016 protestowałem pod Sejmem. Rownież od strony ul. Pięknej.
— Roman Giertych (@GiertychRoman) 18 stycznia 2017
- Jeżeli minister Błaszczak chce po kogoś iść, niech idzie po nas. Przemawialiśmy, zachęcaliśmy ludzi do tego, żeby przychodzili, aby się burzyli wobec łamania porządku konstytucyjnego przez bezprawne przeniesienie obrad do Sali Kolumnowej i przegłosowanie budżetu przez posłów, którzy prawdopodobnie nie mieli kworum. Burzyliśmy się przeciwko temu, co się dzieje w Trybunale Konstytucyjnym. Nawoływaliśmy do tego, żeby demonstracja trwała. W związku z tym, jeżeli ma ścigać poszczególnych ludzi, to tym bardziej tych, którzy stali na tej mównicy i zachęcali. Niech przyjdzie do nas. Zapraszamy serdecznie - powiedział Giertych.
Zdaniem byłego wicepremiera publikacja zdjęć protestujących jest próbą zastraszania. - To jest taki mechanizm, żeby na następne takie zgromadzenie ludzie po prostu bali się przyjść. Dlatego nie wzywają mnie czy Radosława Sikorskiego - my byśmy to wyśmiali, tak jak to w tej chwili robię. Próbują na forum publicznym - pokazując te twarze - wywoływać te osoby, które tam były i oczywiście uczestniczyły w wiecu publicznym, ale które mogą czuć się nieswojo - wyjaśnił Giertych.
"Jedynym realnym liderem opozycji jest Donald Tusk"
Były wicepremier zwrócił uwagę na "jeden pozytywny aspekt", który z jego punktu widzenia stał się czytelny po kryzysie sejmowym. - Stało się jasne, że jedynym realnym liderem opozycji jest Donald Tusk. Jedyną partią, która ma siłę ku temu, aby być zaczynem koncentrującym zjednoczoną opozycję jest Platforma Obywatelska obecnie kierowana przez Grzegorza Schetynę - powiedział.
- 22 proc. społeczeństwa uważa jego [Tuska - red.] za lidera opozycji, a 5 proc. Ryszarda Petru - wyjaśniał Giertych, przypominając, że były premier "bardzo mocno" wypowiedział się na temat kryzysu sejmowego. Zdaniem Giertycha siła Tuska polega na tym, że "spadła pozycja KOD-u" i Ryszard Petru "przestał być rozważany jako lider opozycji".
B. wicepremier wyraził też zdziwienie, że Grzegorz Schetyna w taki, a nie inny sposób zakończył protest w sali plenarnej Sejmu. - Gdyby nie zrezygnował, tylko przeczekał dwa, trzy dni, zmusiłby Kaczyńskiego do do takiej alternatywy: albo robi posiedzenie Sejmu w Sali Kolumnowej (przy wszystkich ograniczeniach i problemach z tym związanych), albo musiałby wynieść posłów - ocenił. - Byłem zwolennikiem stanowiska: albo nie robić nic i 16 grudnia po wycofaniu się PiS w sprawie mediów zakończyć protest sukcesem, albo - jeśli się go kontynuuje przez trzy tygodnie - to zakończyć go jakimś dramatycznym akcentem - powiedział Giertych. - Wycofanie się było przedwczesne - podsumował decyzję Grzegorza Schetyny o zawieszeniu protestu w Sejmie.
Autor: tmw//rzw,tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24