Słuchacze "Jedynki" nie usłyszą szybko kobiecych głosów w przedpołudniowych audycjach. Władze radia nie zmieniły decyzji, iż w tym czasie dziennikarki nie czytają serwisów informacyjnych. Nakazały też milczeć pracownikom o całej sprawie. - Zostaliśmy zdeptani. To zastraszanie - mówią dziennikarze.
W Polskim Radiu wrze, po tym jak na mocy decyzji władz "Jedynki" dziennikarki mogą czytać serwisy informacyjne tylko po południu, wieczorem i w nocy. Powód? Kobiece głosy są mniej wiarygodne.
"Może być jeszcze gorzej"
W czwartek zespół "Jedynki" został wezwany na spotkanie z dyrektorem Wincentem Pipką. Przyszedł też pełniący obowiązki prezesa PR Robert Wijas.
- Prezes zbagatelizował sprawę. Pytał, czy gdy przepuści kobietę w drzwiach też zostanie posądzony o seksizm - relacjonuje jedna z dziennikarek.
Pracownicy dowiedzieli się, że nie mogą psuć wizerunku firmy. - Usłyszeliśmy, że takie sprawy trzeba załatwiać w zespole, a nie chodzić i szczekać po mieście, bo teraz muszą się tłumaczyć przed urzędnikami. Tylko nas zdeptali. Dali do zrozumienia, że może być jeszcze gorzej - mówi inna pracownica.
"Rozumiemy rozgoryczenie koleżanek"
Poszkodowane kobiety znalazły zrozumienie u kolegów. - Ja i moi koledzy w pełni solidaryzujemy się z koleżankami, rozumiemy ich rozgoryczenie. Dla każdego radiowca bardzo ważne jest to, kiedy występuje na antenie. Programy poranne są najbardziej prestiżowe, bo mają większą słuchalność. Są też lepiej płatne. A dziewczyny, które mają dzieci, nie chcą pracować wyłącznie wieczorami, bo wtedy praktycznie nie bywają w domu. Mówiliśmy o tym podczas spotkania z naszym naczelnym i prezesem, ale nie zamierzają zmieniać decyzji. Za to do dyskryminacji dorzucili jeszcze zastraszenie - mówi jeden z dziennikarzy, który prosi o zachowanie anonimowości.
Wyjaśnia, że chodzi o zmniejszenie wynagrodzeń. - Cięcia naszych honorariów już sięgają 50 proc., a na czwartkowym zabraniu padło stwierdzenie, że jeśli nie odpowiada, to na nasze miejsce będą zatrudniani inni dziennikarze. Dowiedzieliśmy się, że możemy pracować za gołą pensję bez honorariów, czyli 1200 zł brutto. To poniżej godności tego zawodu. Kobiety, które pracują wieczorami są poszkodowane, bo zarabiają mniej - mówi pracownik radiowej "Jedynki".
Praca w publicznym radiu, to zło konieczne
Dziennikarz nie wierzy, że coś może się zmienić. - Gdy pytaliśmy, czy ten krzywdzący nasze koleżanki grafik zostanie zmieniony, powiedziano nam, że zmieniona będzie ramówka. Zostanie uszczuplona i będzie mniej miejsca dla dziennikarzy na antenie. To oznacza, że współpracownicy, którzy już mają większe cięcia honorariów od etatowych, będą zarabiać jeszcze mniej. Któregoś dnia nie pozostanie nam nic innego, jak wstać od biurek i poszukać innego zajęcia. Bo dla wielu dziennikarzy praca w publicznym radiu, to dziś już tylko zło konieczne.
Źródło: Dziennik
Źródło zdjęcia głównego: TVN24