Jesteśmy w stanie zrobić strajk generalny - powiedział w "Jeden na jeden" Piotr Duda, szef "Solidarności". - Robimy referendum i pytamy związkowców czy najpierw chcą strajku, czy dużej narodowej demonstracji. Nie wyjedziemy z Warszawy, dopóki nie zwyciężymy - zaznaczył, dodając, że związkowcy oczekują, iż rząd wycofa się z projektu o elastycznym czasie pracy.
Duda stwierdził, że szef rządu, jak mu brakuje merytorycznych argumentów to go wyzywa od pętaków, albo wagarowiczów.
- Jak mnie nie było na posiedzeniach, które mi wytyka premier, to na pewno nie grałem w piłkę nożną - zaznaczył Duda, przypominając, że Tusk sam nie stawa się na komisji.
Ostatni raz - jak powiedział Duda - był w marcu ub. roku.
- Niech premier pilnuje też członków Komisji Trójstronnej ze strony rządu - dodał Duda, zaznaczając, że "S" jest zawsze godnie reprezentowana w komisji.
W opinii Dudy, Komisja Trójstronna to atrapa, bo nie załatwia się tam żadnych istotnych spraw. - Rząd stawia nas przed faktami, i mam zamiar dziś to panu premierowi powiedzieć.
"Rząd nie odpowiada na postulaty"
Pytany, czy strajk generalny, to tylko próba straszenia rządu, odpowiedział, że "S" jest w stanie go przeprowadzić.
- Wczoraj podjęliśmy decyzję, że robimy referendum wśród członków związku w całym kraju. Chcemy się dowiedzieć, czego związkowcy chcą w pierwszej kolejności: strajku generalnego czy dużej, narodowej demonstracji, która odbędzie się w Warszawie, i nie jednodniowa ale kilkudniowa - powiedaiał Duda. Dodał, że manifestacja miałaby się odbyć we wrześniu.
- Nie wyjedziemy z Warszawy, dopóki nie zwyciężymy - zaznaczył.
Tym bardziej, że jak stwierdził, rząd nie odpowiada na postulaty związkowców ws. projektu o elastycznym czasie pracy.
- Pan premier odpisał mi za pośrednictwem ministra Kosiniaka-Kamysza na nasze postulaty, ale z 10-stronnicowego pisma nic nie wynika. Tylko tyle, że nas informuje, że i tak będzie realizował elastyczny czas pracy - stwierdził Duda.
Pytany, co ma zrobić rząd, żeby związkowcy "odpuścili", odpowiedział: - Warunkiem jakichkolwiek rozmów jest wycofanie z Sejmu rządowego i poselskiego projektu o elastycznym czasie pracy. Jest on zły i szkodliwy. Pracownicy staną się pracownikami na rozkaz.
Rządowy projekt przewiduje m.in. wprowadzenie ruchomego czasu pracy, a także możliwość wydłużenia do 12 miesięcy okresów rozliczeniowych czasu pracy. Obecnie w podstawowym systemie czasu pracy (8 godzin na dobę) dopuszczalny okres rozliczeniowy wynosi do 4 miesięcy.
Projekt klubu PO idzie dalej niż rządowy. Oprócz wydłużenia okresów rozliczeniowych m.in. obniża stawki za pracę w godzinach nadliczbowych (z obecnych 100 proc. w niedzielę i święta oraz 50 proc. w każdy inny dzień - do odpowiednio 80 i 30 proc.), zmienia zasady rekompensowania pracy w dzień wolny - pracodawca miałby możliwość oddania dnia wolnego nie tylko w danym, ale także kolejnym okresie rozliczeniowym.
Autor: MAC/iga/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24