Pięcioosobowa rodzina w Elblągu zatruła się czadem. Dwoje dzieci i ich babcia nie żyją. Stan trzeciego dziecka i dziadka określa się jako krytyczny. Obydwoje walczą o życie w szpitalu.
Trojaczki w wieku czterech lat były pod opieką dziadków. Nad ranem całą piątkę znaleźli rodzice maluchów. Wszyscy zatruli się czadem. Trzy osoby nie żyją. Dwie pozostałe są w stanie krytycznym. Dziewczynka, której udało się przeżyć została przetransportowana w stanie ciężkim helikopterem do szpitala w Gdyni. Tam została umieszczona w komorze hiperbarycznej. Dziadek walczy o życie w szpitalu w Elblągu i poddawany jest terapii tlenowej. Jego stan jest na razie zbyt ciężki, by mógł trafić - podobnie jak jego wnuczka - do szpitala w Gdyni.
Strażacy ustalili, że czad wydobywał się z nieszczelnego piecyka gazowego. Gdy przybyli na miejsce, stężenie tlenku węgla znacznie przekraczało normę.
Dzieci były pod opieką dziadków od wczoraj. Prawdopodobnie tlenek węgla ulatniał się przez całą noc.
Musiało się tak skończyć?
- Jest piecyk gazowy starego typu, są szczelne plastikowe okna i zaklejone kratki wentylacyjne. To się musiało skończyć tragedią. To była tylko kwestia czasu - mówi Andrzej Zalewski, administrator budynku.
Tragedia wstrząsnęła sąsiadami. Jeden z nich ze łzami w oczach mówi: - Dzieci tylko na noc przyszły. One tu często na noc bywały. I co się stało? Od czterech lat przychodziły, tu się urodziły.
Pomoc od miasta
Pomoc rodzinie zaoferowały władze miasta. - Do rodziny, którą dotknęła tragedia zostali skierowani psycholog i pracownicy elbląskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej - poinformował p.o. rzecznik prezydenta Elbląga Piotr Rzepczyński.
Poza tym władze miasta planują zainstalowanie w wytypowanych mieszkaniach komunalnych w Elblągu czujniki do pomiaru stężenia tlenku węgla w powietrzu. Będą one sygnalizować alarmem przekroczony poziom czadu w mieszkaniach. Elbląski urząd miasta zakupił 300 czujników.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, fot: PAP