Za zabicie studenta i starszego mężczyzny resztę życia spędzi w więzieniu. Łódzki sąd wydał wyrok ws. oskarżonego o dwie zbrodnie - Stanisława Muchy. Po pierwszej z nich mężczyzna - symulując chorobę - "schronił" się w zakładzie psychiatrycznym.
Sąd zdecydował także, że mężczyzna będzie mógł ubiegać się o przedterminowe, warunkowe zwolnienie z więzienia dopiero po odbyciu 35 lat kary. Nie bowiem żadnych wątpliwości, że Stanisław Mucha jest sprawcą obu zbrodni. - Z opinii psychologicznej wynika, że oskarżony jest zadeklarowanym zabójcą, że dla niego zabić jest czymś bardzo prostym - mówił sędzia Jarosław Leszczyński.
Z opinii psychologicznej wynika, że oskarżony jest zadeklarowanym zabójcą, że dla niego zabić jest czymś bardzo prostym sędzia Jarosław Leszczyński
Dwie zbrodnie
Do pierwszej zbrodni doszło w 1998 roku. Mucha zastrzelił wówczas studenta bankowości z Łodzi. Po tej zbrodni kilka lat spędził w szpitalach psychiatrycznych, bo został uznany za niepoczytalnego. W 2004 roku kolejni biegli stwierdzili, że oskarżony nie ma objawów choroby psychicznej. Wyszedł ze szpitala w 2005 roku, a rok później zastrzelił i okradł 72-letniego Romana D. z Głuszyc k. Wałbrzycha. Po zbrodni uciekł skradzionym samochodem dostawczym.
W kilka dni po zabójstwie samochód znaleziono w podłódzkim Tuszynie, a w jednym z łódzkich mieszkań znaleziono przedmioty pochodzące z przestępstwa, m.in. sprzęt rtv, dokumenty ofiary i dwie sztuki broni palnej. Mężczyzny przez dwa dni poszukiwało kilkuset policjantów z psami tropiącymi oraz policyjny śmigłowiec. Odnaleziono go w kamienicy w Łodzi.
Symulował chorobę psychiczną
W śledztwie biegli psychiatrzy ustalili, że po pierwszej zbrodni mężczyzna symulował chorobę psychiczną. Prokuratura domagała się dla niego dożywocia i możliwości ubiegania się o warunkowe zwolnienie dopiero po 50 latach. Oskarżony nie przyznawał się do zbrodni; obrona wniosła o uniewinnienie od zarzutów zabójstwa.
Strzelał w tył głowy
Podczas odczytywania wyroku sędzia Leszczyński podkreślił, że dowody wskazują, iż jest on sprawcą obu zbrodni. Przypomniał, że w przypadku pierwszego zabójstwa w jednych wyjaśnieniach przyznał się do zbrodni; wskazał miejsce oraz szereg okoliczności, które mógł znać tylko sprawca tego czynu. W obu przypadkach sprawca działał identycznie - strzelał w tył głowy z bliskiej odległości i okradał ofiary.
Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na pięć lat łódzki sąd skazał także bratanicę mężczyzny. 23-letnia Sylwia M. została oskarżona o niepowiadomienie organów ścigania o jednej ze zbrodni oraz o udział w kradzieży. Wyrok nie jest prawomocny.
Źródło: PAP