- Nie ma żadnych podstaw by sądzić, że coś się dzieje złego czy niepokojącego. Zresztą czytając doniesienia z USA, Kanady czy Meksyku widzimy, że choroba w większości przypadków nie jest śmiertelna. Przy szybkim zdiagnozowaniu, szanse na wyzdrowienie są olbrzymie - uspokajał w "Kropce nad i" były minister spraw wewnętrznych Ludwik Dorn.
Dorn, który był ministrem spraw wewnętrznych i administracji gdy w Polsce odnotowano przypadki ptasiej grypy, ze stoickim spokojem przyjął informacje przekazane podczas wieczornej konferencji prasowej. - Sądzę, że wszystkie służby są odpowiednio przygotowane, bo dlaczego miałyby nie być? - mówił.
Jego zdaniem jedyne, czego można się obawiać, „to rosnąca liczba wszelkiej maści konferencji prasowych". - Całodobowe telewizje informacyjne nie będą miały problemów z zapełnieniem ramówki - puścił oko do prowadzącej Moniki Olejnik.
Gdy Dorn był ministrem spraw wewnętrznych a w Toruniu wykryto przypadki ptasiej grypy, wprowadził radykalne środki bezpieczeństwa. - Te łabędzie trzeba było zagazować, albo wypuścić. Przy panującej wtedy w kraju histerii wiązałoby się to jednak z oskarżeniami o rozprzestrzenianiu zarazy.
Dorn nie miał merytorycznych zarzutów do konferencji Ewy Kopacz. – Powiedziała wszystko to co powinna, tylko jej głos był nieco zbyt podekscytowany. Nie licowało to z uspokajającym przekazem – zastrzegł jednak.
Źródło: tvn24