- Francja ma nam wiele do zaoferowania, a ta wypowiedź jest szkodliwa dla współpracy z nią - tak były szef MSWiA i były marszałek Sejmu Ludwik Dorn komentuje słowa obecnego szefa MSW po zamachu w Nicei. W "Faktach po Faktach" mówił m.in. o zagrożeniu terrorystycznym.
- Trzeba rzeczy nazywać po imieniu, bo za chwilę okaże się, że ta poprawność polityczna zgubi Europę - powiedział minister Mariusz Błaszczak po zamachu w Nicei.
- Trzeba rzeczy nazywać po imieniu i wyciągać wnioski. Jakie wnioski zostały wyciągnięte po zamachach terrorystycznych w Paryżu? Również po tym poprzednim zamachu terrorystycznym ze stycznia 2015 roku. Otóż zorganizowano marsze, malowano kwiatki na chodnikach w różne kolory, kredkami w kolorach całej tęczy. Dla mnie jest to nawiązanie do LGBT bardzo wyraźne. Po zamachach terrorystycznych rozpłakała się pani Mogherini, wysoki komisarz UE do spraw międzynarodowych. Czy to jest odpowiednia reakcja na to, co wydarzyło się w Brukseli czy w Paryżu? Moim zdaniem nie - ocenił Błaszczak.
"Ekstraklasa"
- Ona jest niesmaczna - ocenił wypowiedź Mariusza Błaszczaka Dorn. - Jest to wypowiedź praktycznie szkodliwa, pomijające te moralne i estetyczne zastrzeżenia - dodał. Zaznaczył, że słowa szefa MSWiA są szkodliwe dla dobrych relacji i współpracy z Francją.
Gość "Faktów po Faktach" mówił o tym, że należy budować współpracę z Francją, ponieważ w zakresie bezpieczeństwa jest w stanie wiele Polsce przekazać. Dorn zaznaczył, że Francja jest obecnie najbardziej zagrożona terroryzmem, ale ma ogromne doświadczenie
- My nie mamy nic Francuzom do dania, a oni mają nam do dania naprawdę bardzo wiele - powiedział. Mówił, że warto byłoby wysyłać polskich funkcjonariuszy do Francji na wizyty studyjne i ściągać francuskich wykładowców do szkół policyjnych. - Oni mają, jeśli chodzi o terroryzm powiązany z radykalnym islamem, największe doświadczenie - podkreślił.
Poziom francuskich służb, jeśli chodzi o walkę z terroryzmem Dorn ocenił jako "ekstraklasę". - Wszystkie inne są w pierwszej, drugiej, bądź kolejnych ligach - mówił.
Zdaniem byłego marszałka Sejmu Polacy mają prawo się niepokoić - Przez obecny obóz władzy i ich propagandzistów jest sączony strach - powiedział. Tłumaczył, że chodzi przede wszystkim o kwestie terroryzmu i migrantów.
Spór o apel poległych
Dorn komentował również kwestię apelu poległych. Decyzją Antoniego Macierewicza podczas uroczystości państwowych, w odczytywanych apelach, należy upamiętniać się ofiary katastrofy smoleńskiej. Sprzeciwiła się temu Rada Muzeum Powstania Warszawskiego, która w podjętej uchwale opowiada się za tym, aby "treść Apelu Poległych odczytywanego podczas 72. rocznicy Powstania Warszawskiego pozostała niezmienna w stosunku do lat poprzednich".
Były marszałek Sejmu ocenił kwestię apelu poległych jako "bulwersującą". - Jest jedna data, kiedy apel, ale nie poległych, ale pamięci, przypomnienie Lecha Kaczyńskiego i innych członków delegacji, która zginęła w katastrofie smoleńskiej, byłaby na miejscu i to jest 11 listopada. Wyłącznie 11 listopada - podkreślił.
Ludwik Dorn zaznaczył, że 1 sierpnia to dzień na apel poległych, ale tych, którzy walczyli w Powstaniu Warszawskiem. Równocześnie dodał, że Lech Kaczyński nie zasługuje na to, by w tak nachalny sposób o nim przypominać. Jarosława Kaczyńskiego porównał do domokrążcy. - (Lech Kaczyński - red.) nie zasługuje na to, żeby jakiś nachalny domokrążca wciskał go jako towar wątpliwej jakości. Bo to nie jest towar wątpliwej jakości - powiedział.
Autor: mw//gak / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24