Nie mam żadnych wątpliwości, że organizatorzy tej bardzo ważnej uroczystości dają do zrozumienia, że nie chcą mnie tam widzieć - tak w "Faktach po Faktach" przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk tłumaczył, dlaczego nie wybiera się do Warszawy na obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej.
Szef Rady Europejskiej Donald Tusk był pytany w "Faktach Faktach" w TVN24 o zamieszanie wokół jego zaproszenia na obchody 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej. Najpierw prezydencki minister Błażej Spychalski tłumaczył, że na uroczystości "zostali zaproszeni przywódcy państw", a "Tusk nie jest przywódcą żadnego państwa". Ostatecznie zaproszenie zostało wysłane, zaadresowane jednak nie do przewodniczącego Rady Europejskiej czy byłego polskiego premiera, ale do "pana Donalda Tuska".
Gościa "powinno się poważnie traktować"
Donald Tusk, komentując formułę zaproszenia w "Faktach po Faktach" mówił, że "nie lubi dyskusji o tym kto, kogo, kiedy zaprosił, czy nie zaprosił, bo to fatalnie świadczy o pewnych standardach czy kulturze politycznej".
Potwierdził, że zaproszenie pojawiło się na jego biurku w czwartek.
- Wszyscy byliśmy przyzwyczajeni do tego, że niezależnie od sporów (...) pewne reguły, pewne standardy obowiązują. Jeżeli kogoś chce się traktować jak gościa na uroczystości, którą się organizuje, to powinno się go poważnie traktować - tłumaczył.
"Do głowy by mi nie przyszło, żeby łamać reguły i traktować kogoś w sposób taki nieprzystający do dyplomacji"
Tusk przypominał, że w 2009 roku, kiedy jako premier polskiego rządu organizował uroczystości 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, nie miał żadnego problemu, by pierwszym przemawiającym był ówczesny prezydent Lech Kaczyński. - Nasze relacje nie były łatwe, spór polityczny był wówczas też bardzo gorący, ale szczerze powiedziawszy do głowy by mi nie przyszło, żeby łamać reguły i traktować kogoś w sposób taki nieprzystający do dyplomacji - stwierdził Tusk.
- Problem polega na tym, że ja reprezentuję też Unię Europejską. Wszyscy w Europie staramy się pewne standardy utrzymywać - podkreślił Tusk. Zwrócił uwagę, że zaproszenia na tego typu uroczystości wysyła się wcześniej. - Zaproszenie na uroczystości narodowe Francji 14 lipca wysyła się do mnie i do kolegów, z którymi współpracuję, prezydentów, premierów, na trzy miesiące przed takimi uroczystościami. Na uroczystości do Izraela prezydent Izraela wysyłał z rocznym wyprzedzeniem i to są pewne standardy - zauważył.
"Nie wybieram się"
Zapytany, czy wybiera się na warszawskie uroczystości, odpowiedział przecząco. - Nie wybieram się, ponieważ nie mam żadnych wątpliwości, że organizatorzy tej bardzo ważnej uroczystości postępują w taki sposób, że dają do zrozumienia, że nie chcą mnie tam widzieć - ocenił Donald Tusk.
O przełożeniu wizyty przez Trumpa: nie odczuwam żadnej satysfakcji z tego tytułu
Mówiąc o uroczystościach związanych z rocznicą wybuchu II wojny światowej, Tusk odniósł się także do przełożenia wizyty Donalda Trumpa w Polsce.
Amerykański prezydent poinformował w czwartek wieczorem polskiego czasu, że przekłada wizytę w Polsce "na bliską przyszłość" w związku ze zbliżającym się do Florydy huraganem Dorian. Na uroczystości 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej przyleci wiceprezydent Mike Pence.
Zapewnił, że nie odczuwa "żadnej, nawet gorzkiej satysfakcji z tego tytułu, że uroczystości tracą dużo z blasku z powodu braku prezydenta Stanów Zjednoczonych". - No bo oczywiście, to był ten gwóźdź programu, to było to, co powodowało tak wielkie zainteresowanie opinii publicznej - przyznał.
Został także zapytany, czy jego zdaniem na decyzję o odwołaniu wizyty miało wpływ to, że w Polsce trwa kampania wyborcza. - Nie sądzę, żeby fakt, że kampania w Polsce trwa i za kilka tygodni mamy wybory do parlamentu, żeby to wpływało na decyzję prezydenta Trumpa - ocenił.
O Trumpie: widać było coś na kształt fascynacji Rosją i prezydentem Putinem
Szef Rady Europejskiej mówił także o polityce międzynarodowej amerykańskiego prezydenta. - Widać wyraźnie, że Polska nie jest tym najwyższym priorytetem z punktu widzenia prezydenta Trumpa. Jest bardzo skoncentrowany na Azji, głównie Chin – on tego nie ukrywa, nie zdradzam żadnych tajemnic – jak bardzo jest skoncentrowany na tym wyzwaniu, jakie Chiny stanowią dla Stanów Zjednoczonych i w wymiarze globalnym - wskazywał Tusk.
- Czego najbardziej żałuję, to tego, że szczególnie po naszej ostrej dyskusji w sprawie Rosji z prezydentem Trumpem, że chciał przywrócić Rosję ( do grupy G7 - red.) mimo wojny na Ukrainie - mówił. Jak ocenił dalej Tusk, "widać było taką rezerwę i dystans prezydenta Trumpa do Ukrainy i jednak coś na kształt fascynacji Rosją i prezydentem Putinem".
Jak stwierdził, "ważnym momentem mogło być – i rola Polski i prezydenta Dudy mogła być tu zauważalna i znacząca - umówione już spotkanie prezydenta Trumpa i prezydenta Ukrainy". - Gdyby to było symboliczne i ważne, właśnie w rocznicę II wojny światowej, to mogłoby chociaż jakoś skorygować ten niepokojący stan relacji między Stanami Zjednoczonymi i Ukrainą. Ja na to bardzo liczyłem - przyznał.
- Przekonywałem prezydenta Trumpa, żeby chociaż trochę skorygował swój punkt widzenia na Ukrainę i kwestie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Niestety to też, przez jego rezygnację z przyjazdu (do Warszawy - red.) się nie odbędzie - dodał gość "Faktów po Faktach".
Autor: mjz / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24