Z Buczka na Buczka. Rada gminy Tuchomie (Pomorskie) zmieniła patrona ulicy z komunistycznego działacza na młody buk, czyli... buczek. Część samorządów, żeby nie przysparzać kłopotów mieszkańcom, dekomunizuje ulice tak, aby pozostawić stare nazwy, lecz z nowym uzasadnieniem. Nie spotyka się to z przychylnością wojewodów. Część spraw zakończy się w sądzie.
Władze miast i gmin już tylko do 2 września mają czas na zdekomunizowanie nazw ulic i placów. Obowiązek i taki termin nakłada na nie ustawa o zakazie propagowania ustroju komunistycznego lub innego ustroju totalitarnego w przestrzeni publicznej.
Cztery listy IPN
Część samorządów, tam gdzie się da, stara się pozostawić nazwy ulic w tym samym brzmieniu, choć inaczej je uzasadniać. Chodzi o to, żeby zaoszczędzić mieszkańcom konieczności wymiany tablic na domach, a przedsiębiorcom wymiany pieczątek, druków firmowych, nowych wpisów do urzędowych rejestrów itp.
Merytoryczną pomocą lokalnym samorządom ma służyć Instytut Pamięci Narodowej, który dopuszcza dekomunizację ulic w obrębie tożsamo brzmiących nazw, ale nie we wszystkich przypadkach.
IPN opublikował cztery listy nazw ulic, które powinny interesować lokalne władze zobowiązane do dekomunizacji przestrzeni publicznej.
Pierwsza lista zawiera nazwy do bezwzględnej wymiany. Jest ich 107. Głównie widnieją na niej nazwiska komunistycznych działaczy, których zdaniem IPN, upamiętniać nie należy. Jest też na niej kilka rocznic, głównie jubileusze PRL. Są też dwie daty, według IPN, jednoznacznie zakazane. Są nimi 22 lipca - symboliczna data powstania w 1944 roku komunistycznej Polski oraz 9 maja - rocznica zwycięstwa nad faszyzmem obchodzona w Związku Sowieckim (i do dziś w Rosji), podczas gdy zachodnia Europa uznaje za dzień zakończenia wojny 8 maja. "Celebrowanie go (...) z zasady jest połączone z podtrzymywaniem stalinowskiej narracji historycznej" - uważa IPN.
Na drugiej liście są "nazwy wymagające nowych uchwał z uzasadnieniem". Liczy ona dwie pozycje: Pionierów, bo to nie tylko nazwa komunistycznej organizacji młodzieżowej, ale też osadników i ludzi przecierających nowe szlaki oraz Obrońców Pokoju, bo wprawdzie państwa komunistyczne w okresie zimnej uważały się za obrońców pokoju, ale była to tylko propaganda. Sama idea obrony pokoju zasługuje zdaniem IPN na upamiętnianie w nazwach ulic.
Trzecia lista również zawiera dwie pozycje. Są na niej nazwiska Stefana Okrzei i Bolesława Limanowskiego, którzy choć byli działaczami socjalistycznymi, walczyli o niepodległość Polski.
Na czwartej liście zaś znajdują się "nazwy kontrowersyjne i błędnie wiązane z normami ustawy". IPN decyzje co do ich przyszłości pozostawia samorządom lokalnym. Zastrzega jednak, że jeżeli samorządowcy zmienią te nazwy, to nie powinni się powoływać na ustawę dekomunizacyjną. Na liście nazw kontrowersyjnych, lecz nierekomendowanych do zmian widnieją: 1 Maja, Komuna Paryska oraz postaci Mieczysława Brauna, Jurija Gagarina, Marcina Kasprzaka i Ludwika Waryńskiego.
Daty o lokalnym znaczeniu
Problem w tym, że lista IPN nie obejmuje wszystkich lokalnych rocznic, postaci i niuansów historycznych. Na tym tle rodzą się spory. Najczęściej wokół nazw ulic, które w poszczególnych miejscowościach upamiętniają wkroczenie w latach 1944-45 walczącej z hitlerowcami Armii Czerwonej.
Na przykład, Rada Miejska w Mogilnie pozostawiła w wersji niezmienionej nazwę ulicy 22 Stycznia. W uchwale z 21 czerwca 2017 roku postanowiła jednak, że data ta upamiętniać będzie nie wkroczenie Armii Czerwonej w 1945 roku, a wybuch powstania styczniowego w 1863 roku. Wojewoda kujawsko-pomorski uchylił uchwałę radnych z Mogilna. Uznał, że próbują oni obejść przepisy ustawy. Zdaniem wojewody "w powszechnym (...) odbiorze występująca samodzielnie w nazwie ulicy data '22 Stycznia' posiada utrwalone konotacje z nazewnictwem komunistycznym". Gmina zapowiedziała skargę na wojewodę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Nie wiadomo jak zakończy się podobna sprawa w Sopocie. Tam radni postawili wojewodę pomorskiego w niewygodnej sytuacji. Nazwę ulicy 23 Marca "zmienili" na 23 Marca. Od dnia wejścia w życie uchwały ma ona upamiętniać już nie zajęcie Sopotu przez Armię Czerwoną, a dzień przyjaźni polsko-węgierskiej ustanowiony przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Nie wiadomo jeszcze jak w tej sprawie postąpi wojewoda pomorski. Radni Sopotu podjęli uchwałę 31 lipca. Nie została jeszcze ogłoszona w dzienniku urzędowym województwa. Wojewoda pomorski, jak wszyscy wojewodowie, jest nominowany przez Prawo i Sprawiedliwość, a dzień przyjaźni polsko-węgierskiej ustanowił prezydent RP, będący wcześniej założycielem macierzystej partii wojewody.
22 lipca stanie na wokandzie
Do poniedziałku 7 sierpnia decyzję w sprawie ulicy 22 Lipca w Rudkach-Osiedlu w gminie Nowa Słupia musi podjąć wojewoda świętokrzyska. Radni Nowej Słupi uchwalili, że na mocy dekomunizacji data ta, widniejąca w nazwie ulicy, nie będzie już upamiętniać manifestu PKWN, a nadanie przez Napoleona Konstytucji Księstwu Warszawskiemu. W województwie świętokrzyskim, jak dowiadujemy się od rzeczniczki wojewody Diany Głowni, jest to jedyny problematyczny przypadek. Poza tym dekomunizacja w Świętokrzyskiem przebiega bez zakłóceń.
O 22 Lipca stoczy natomiast sądowy bój z wojewodą warmińsko-mazurskim Rada Gminy Kruklanki. Tam również radni pozostawili tę datę w nazwie ulicy. Uchwalili, że będzie ona od tej pory upamiętniać dzień świętej Marii Magdaleny ustanowiony w 2016 roku przez papieża Franciszka. Wojewody warmińsko-mazurskiego ta zmiana nie przekonała. Unieważnił tę uchwałę uznając, że radni z Kruklanek próbują w niedozwolony sposób obejść dekomunizację. Radni poskarżyli się na wojewodę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego.
Mimo, że Rada Gminy Kruklanki napisała skargę na wojewodę do WSA 28 marca, sąd do dziś nawet nie wyznaczył terminu pierwszej rozprawy.
- Rozpatrujemy sprawy szybko, średnio w ciągu dwóch miesięcy, ale ta sprawa jest wyjątkowa - tłumaczy w rozmowie z tvn24.pl wiceprezes WSA w Olsztynie Alicja Jaszczak-Sikora. - Otóż obywatel zamieszkujący w gminie Kruklanki składa kolejne formalne wnioski, które wymagają rozpatrzenia jeszcze przed wyznaczeniem terminu rozprawy. Początkowo żądał dopuszczenia do udziału w rozprawie. Teraz chce przyznania pełnomocnika z urzędu. Ostatnie postanowienie sądu w odpowiedzi na wniosek mieszkańca Kruklanek jest w trakcie doręczania. Sąd czeka na zwrotne potwierdzenie odbioru.
Spór przed sądem wstrzymuje wykonanie rozstrzygnięcia wojewody. Zatem tablice z nazwą 22 Lipca wiszą bez przeszkód w Kruklankach i najprawdopodobniej będą wisieć również po 2 września. Jak długo, zależy od sądowych terminów.
Bo nawet jeżeli Wojewódzkiemu Sądowi Administracyjnemu udało by się rozpoznać sprawę przed 2 września, to stronom przysługuje jeszcze prawo do skargi kasacyjnej w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Procedura sądowa może więc potrwać jeszcze kilka miesięcy.
Wojewodowie po 2 września będą mogli arbitralnie dekomunizować niezdekomunizowane przez sądy ulice, ale Kruklanki tymczasowo będą pozostawione w spokoju.
- Będziemy czekać na prawomocne rozstrzygnięcie sądu. Dopiero po nim wojewoda będzie podejmował dalsze decyzje - zapewnia dyrektor wydziału prawnego Warmińsko-Mazurskiego Urzędu Wojewódzkiego Elżbieta Sobańska.
Dendrologia, semantyka i różna ocena historii
Tymczasem nie wiadomo jeszcze, co z rozstrzygnięciem nadzorczym wojewody pomorskiego zrobi gmina Tuchomie. Radni tej gminy, na wniosek wójta, uchwalili że ulica Mariana Buczka będzie nazywać się ulicą Buczka "odnosząc się do definicji Słownika Języka Polskiego: Buczka - nazwa od drzewa - mały buk". Wojewoda pomorski uchylił jednak tę uchwałę. Dariusz Drelich uznał, że "'buczek' jest zmianą pozorną, stanowiącą obejście przepisów ustawy". Dalej wojewoda dowodzi, że radni z Tuchomia praktycznie nie uzasadnili, dlaczego nowa nazwa ulicy ma upamiętniać mały buk.
W dziennikach urzędowych poszczególnych województw można znaleźć znacznie więcej śladów sporów wojewodów z samorządami na temat dekomunizowanych ulic. Często dochodzi do nich również na tle zamiany nazw ulic w obrębie tożsamo brzmiących nazwisk: z Aleksandra Zawadzkiego - szefa Rady Państwa PRL na Tadeusza Zawadzkiego - harcmistrza, podporucznika AK lub Józefa Wieczorka - działacza PPR na Józefa Wieczorka - powstańca śląskiego, czy w końcu Jana Krasickiego - komunisty na Ignacego Krasickiego - biskupa i bajkopisarza.
Samorządy w sporach z wojewodami różnią się również w ocenie postaci historycznych. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach zmierzy się wkrótce ze skargą Rady Miejskiej Bielska-Białej na rozstrzygnięcie wojewody śląskiego. Wojewoda uważa, że rondo w mieście nie może nosić imienia Ryszarda Dziopaka, długoletniego dyrektora fabryki małych fiatów w tym mieście. Dziopak zresztą figuruje na IPN-owskiej liście patronów zakazanych, jako "nomenklaturowy dyrektor Fabryki Samochodów Małolitrażowych w Bielsku-Białej". W pierwszych latach III RP mianem nomenklatury nazywano komunistyczną i postkomunistyczną kadrę kierowniczą, która dzierżyła wpływy i posady dzięki przynależności do partii. Samorząd Bielska-Białej uznaje go jednak za postać zasłużoną dla miasta.
Sądy administracyjne w najbliższych miesiącach będą musiały więc zmierzyć się z koniecznością oceny zarówno postaci i wydarzeń historycznych, jak i wagą znaczenia rzeczowników pospolitych, takich jak na przykład "buczek".
Autor: jp/tr / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Adrian Grycuk/wiki CC BY-SA 3.0 PL