Tylko w stolicy w 2009 roku policjanci odnotowali ponad pięć tysięcy różnego rodzaju aktów wandalizmu. To o prawie 13 procent więcej niż rok wcześniej. Ile było przypadków niezgłoszonych - nie wie nikt. W środę na jeden z takich aktów zareagował policjant Andrzej Struj. To wtedy został śmiertelnie ugodzony nożem.
Według danych Komendy Głównej Policji, statystycznie każdego dnia dwóch policjantów pada ofiarą bandyckiego ataku. W ubiegłym roku było ich dokładnie 748, w tym 115 raniono bardzo poważnie.
Przez ostatnie dwanaście lat 126 funkcjonariuszy zginęło na służbie. Te statystyki martwią policyjnych ekspertów. - Rocznie zatrzymujemy ponad 500 osób podejrzanych o ataki na policjantów. W zeszłym roku było ich 550 - ujawnia podinspektor Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji.
"Żałują". I co z tego?
Ci, którzy decydują się zaatakować funkcjonariusza, są najczęściej pijani. Co czwarty zatrzymany nie ma ukończonych 20 lat. Oba te kryteria spełnili dwaj siedemnastolatkowie, którzy w środę w Warszawie zadźgali 42-letniego Andrzeja Struja, policjanta z wydziału wywiadowczo-patrolowego Komendy Stołecznej Policji. Funkcjonariusz, który wykorzystywał właśnie ostatni dzień urlopu, zareagował gdy jeden z nich rzucił w tramwaj koszem na śmieci.
Zatrzymany krótko po zdarzeniu Mateusz N. miał ponad 0,5 promila alkoholu w organizmie. Policjantów miał zapytać, czy ten, którego ugodził nożem przeżył. - Reakcja osób, które dopuszczają się ataków na funkcjonariuszy jest na ogół szybka, nieprzemyślana i bardzo często te osoby później żałują. Ale co się stało, to się stało. Tutaj żaden żal nie jest w stanie odwrócić sytuacji - podkreśla Puchalska.
O śmierci swojego kolegi mówi w dwóch słowach: "zupełnie bezsensowna".
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24