Warszawska prokuratura okręgowa analizuje doniesienia CBA w sprawie nieprawidłowości w przetargu na odzież służbową dla pracowników Poczty Polskiej. Decyzja, czy zostanie wszczęte śledztwo w tej sprawie, być może zapadnie jeszcze w czerwcu. Według informacji tvn24.pl chodzi o możliwość popełnienia przestępstwa przez byłych dyrektorów Poczty Polskiej: Ryszarda L. i jego zastępcę Jolantę S., którzy mieli narazić spółkę na wielomilionowe straty.
Jak poinformowała rzeczniczka prokuratury Monika Lewandowska, CBA przesłało zawiadomienie w tej sprawie 7 czerwca. - Dotyczy ono nieprawidłowości w przetargu na zakup odzieży służbowej dla pracowników Poczty Polskiej. Wdrożone zostało postępowanie sprawdzające. W tej chwili prokurator zapoznaje się z tymi materiałami - wyjaśniła. I nie wykluczyła, że decyzja o tym, czy zostanie wszczęte śledztwo, zapadnie jeszcze w czerwcu.
Doniesienie do prokuratury to efekt kontroli prowadzonej przez CBA od lutego do kwietnia tego roku. Funkcjonariusze Biura sprawdzali historię zamówień publicznych udzielanych przez Pocztę Polską w latach 2007-2010.
Prokuratura sprawdza
- Zakończyliśmy kontrolę i 7 czerwca skierowaliśmy zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa – potwierdza w rozmowie z tvn24.pl Jacek Dobrzyński, rzecznik CBA. Według naszych ustaleń dotyczy ono dwóch osób: byłego dyrektora Centrum Infrastruktury Poczty Polskiej Ryszarda L. i zastępcy tego działu Jolanty S.
- Materiały, które wpłynęły do naszej prokuratury dotyczą nieprawidłowości w przetargu na odzież służbową dla pracowników poczty. Prowadzimy czynności sprawdzające – wyjaśnia prokurator Monika Lewandowska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Milionowe straty przez "podróbki"?
Co konkretnie CBA zarzuca byłym dyrektorom? Według Biura oboje wiedzieli, że przetarg wygrała firma, która zaoferowała gorsze jakościowo ubrania za wiele wyższą cenę. - Mechanizm polegał na tym, że odzież zamiast ze specjalnego, drogiego materiału, była zrobiona z gorszego. To tak jakby kupować podróby "Pumy" lub "Adidasa", a płacić jak za oryginał – tłumaczyła w rozmowie z nami sprzed kilku miesięcy jedna z osób, które badały tę sprawę.
Jak ustaliliśmy, dyrektor i jego zastępca są według zawiadomienia CBA podejrzewani o „wyrządzenie szkody w wielkich rozmiarach” w majątku poczty. Wartość przetargu według naszych informacji przekroczyła 36 milionów złotych.
Biuro uważa także, że działalność Ryszarda L. i Jolanty S. podpada pod artykuł 305 paragraf 2 Kodeksu Karnego. Przepis ten mówi o odpowiedzialności karnej każdego, "kto w związku z publicznym przetargiem rozpowszechnia informacje lub przemilcza istotne okoliczności mające znaczenie dla zawarcia umowy będącej przedmiotem przetargu albo wchodzi w porozumienie z inną osobą, działając na szkodę właściciela mienia albo osoby lub instytucji, na rzecz której przetarg jest dokonywany." Zagrożone jest to karą do trzech lat więzienia.
"Poczta nie ma wiedzy"
Kierownictwo spółki, poproszone przez nas o komentarz, dystansuje się od sprawy i zaznacza, że kontrola prowadzona przez CBA była "działaniem rutynowym".
- Każdego roku w firmie przeprowadzanych jest blisko tysiąc różnego rodzaju postępowań kontrolnych np. przez Urząd Komunikacji Elektronicznej, Państwową Inspekcję Pracy czy NIK. Poczta Polska nie posiada żadnej wiedzy o ewentualnym zawiadomieniu skierowanym do Prokuratury Okręgowej. Dysponentem wszelkich informacji jest Centralne Biuro Antykorupcyjne - napisała w oświadczeniu przesłanym redakcji Kamila Rudnik z biura prasowego Poczty Polskiej.
Źródło: tvn24.pl, PAP