Biuro Ochrony Rządu powinno było zbadać teren, gdzie miał być chroniony prezydent Lech Kaczyński zaraz po wylądowaniu, czyli na lotnisku w Smoleńsku. I choć tego nie zrobiło, ponieważ jego przedstawiciele nie zostali tam wpuszczeni, to komisja Jerzego Millera w swoim raporcie nie uznała tego za jedną z przyczyn katastrofy.
- Biuro Ochrony Rządu ma trzy zadania przy okazji wylotów osób chronionych. Po pierwsze ma bezpiecznie daną osobę dowieźć na lotnisko. Tak, aby mogła zająć miejsce w samolocie. Po drugie, ma sprawdzić, czy w samolocie nie ma żadnych okoliczności, które mogłyby zagrażać ze strony współpasażerów lub rzeczy znajdujących się na pokładzie w bezpiecznym przelocie na miejsce docelowe. I po trzeci, po wylądowaniu ma bezpiecznie sprawować nadzór na tyle, na ile jest to uzgodnione ze stosownym odpowiednikiem Biura Ochrony Rządu w państwie gospodarza - powiedział podczas konferencji szef MSWiA Jerzy Miller.
Nie było rekonesansu...
W czasie obecności grupy przygotowawczej w Smoleńsku, która zgodnie z ustaleniami podjętymi w dniach 24-26.03.2010 r. miała nadzorować bezpośrednio przygotowania do wizyty, w dniu 6.04.2010 r. podjęta była próba rekonesansu na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY przez funkcjonariuszy BOR. Ambasada RP w Moskwie nie została powiadomiona o zamiarze wizytowania lotniska, nie mogła więc wystąpić do strony rosyjskiej o zgodę na wejście na teren lotniska, tym samym funkcjonariusze BOR nie zostali wpuszczeni przez ochronę na teren lotniska raport 81
O oficerach BOR i ich roli w przygotowaniach do wizyty Lecha Kaczyńskiego Jerzy Miller mówił także w "Faktach po Faktach". Jak powiedział, BOR-owcy nie mają kwalifikacji "w dziedzinie technik pilotażu i służb naprowadzających na pas do lądowania". – Gdyby BOR był w Smoleńsku, sprawdziłby, czy samochody, które podjadą pod trap nie mają żadnej przeszkody, by bezpiecznie wywieźć osoby, które tam były – powiedział.
Dodał, że nie rozmawiał bezpośrednio z ambasadą RP w Rosji, dlaczego rekonesans nie zakończył się powodzeniem. - Ale Rosjanie dopuszczali nas do wszystkich miejsc, gdzie miał być prezydent, nie było utrudnień. Być może ktoś źle określił marszrutę i ktoś nie chciał wpuścić umundurowanych na teren wojskowy – uważa.
Niepełny rekonesans
- W czasie obecności grupy przygotowawczej w Smoleńsku, która zgodnie z ustaleniami podjętymi w dniach 24-26.03.2010 r. miała nadzorować bezpośrednio przygotowania do wizyty, w dniu 6.04.2010 r. podjęta była próba rekonesansu na lotnisku SMOLEŃSK PÓŁNOCNY przez funkcjonariuszy BOR. Ambasada RP w Moskwie nie została powiadomiona o zamiarze wizytowania lotniska, nie mogła więc wystąpić do strony rosyjskiej o zgodę na wejście na teren lotniska, tym samym funkcjonariusze BOR nie zostali wpuszczeni przez ochronę na teren lotniska - czytamy na stronie 81 dokumentu.
W przypisie nr 51, znajdującym się na stronie 81 dodano: Celem rekonesansu miała być ocena przygotowania lotniska pod kątem ochrony (security). Ponieważ w składzie grupy przygotowawczej nie było przedstawicieli 36 splt lub DSP, ocena przygotowania lotniska pod kątem bezpieczeństwa wykonywania operacji lotniczych (safety) nie mogła być przeprowadzona. Żaden z przepisów regulujących wykonywanie lotów przez 36 splt nie formułuje nakazu wykonywania lotów sprawdzających wyposażenie lotniska lub innej formy rekonesansu.
... i komisja nie badała tej kwestii
Inny członek komisji Maciej Lasek dodał, że kwestia rekonesansu nie była przedmiotem badania wypadku lotniczego, - Myśmy nie sprawdzali stopnia ochrony osoby przewożonej, tylko określaliśmy przyczynę zaistnienia wypadku lotniczego - powiedział. Dodał, że w zaleceniach znajdujących się w raporcie jest mowa m.in. o tym, aby organizator lotów miał szerszy udział procesie przygotowywania całej operacji.
"Nic do zarzucenia"
Nawet gdybyśmy mieli takie zdania i musieli sprawdzać lotnisko, nawet gdyby tam było 100, 200 naszych funkcjonariuszy, to czy zapobiegłoby to katastrofie? Przecież samolot rozbił się przed lotniskiem janicki o wizycie
Janicki odniósł się też wówczas do zarzutów, że na lotnisku w Smoleńsku nie było funkcjonariuszy BOR. I również odpowiedział, że Biuro nie ma takich kompetencji. - Nawet gdybyśmy mieli takie zdania i musieli sprawdzać lotnisko, nawet gdyby tam było 100, 200 naszych funkcjonariuszy, to czy zapobiegłoby to katastrofie? Przecież samolot rozbił się przed lotniskiem - dodał Janicki.
Zaznaczył, że np. funkcjonariusze Secret Service ochraniający prezydenta Stanów Zjednoczonych czasami są na wieży kontroli lotniska, na którym ląduje samolot głowy państwa, ale tylko na wypadek "ekstremalnych sytuacji". Według niego obecność funkcjonariusza BOR na wieży w Smoleńsku mogłaby wywołać zarzuty, że swoją obecnością stresował kontrolerów.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24