Każda awaria samolotu pasażerskiego w locie to ogromny stres dla osób na pokładzie - i dla linii lotniczych na ziemi. Jeśli chodzi o bardzo popularny typ samolotu - Boeing 737 - po incydencie z 1 kwietnia stres jest jeszcze większy. Kiedy w czasie lotu nr 812 amerykańskich linii Southwest samolot wylądował z dziurą w suficie kabiny - na całym świecie padają pytania o bezpieczeństwo Boeingów 737.
Po przeglądzie innych Boeingów 737, który nastąpił po tym, co się zdarzyło z maszyną amerykańskich linii Southwest, okazało się, że mają pęknięcia kadłubu podobne do tych, które spowodowały awarię na trasie do Sacramento.
- Elementy poszycia nie stykają się ze sobą tak po prostu, tylko nachodzą na siebie. Są ze sobą spojone trzema rzędami nitów. Mamy dowód, że poszycie odeszło na jednym z tych rzędów - mówi Robert Sumwalt, członek Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu.
Masowe kontrole
Tanie Linie Southwest uziemiły wszystkie maszyny tego typu do odwołania, ale po światowym niebie Boeingów 737 lata nawet trzy tysiące.
Eksperci dogłębnie przeanalizują ten incydent w specjalistycznym laboratorium materiałowym Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu. Ale Amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa już wydała nadzwyczajną dyrektywę zobowiązującą operatorów na całym świecie do przeprowadzenia kontroli konkretnych modeli Boeinga.
Elektromagnetycznym testom zmęczeniowym ma zostać poddanych 170 maszyn, z czego 90 poza Stanami Zjednoczonymi.
Ale nie w Polsce
- Żaden z naszych 11 egzemplarzy Boeingów 737 nie jest zakwalifikowany do tego sprawdzenia - zapewnia Leszek Chorzewski, rzecznik PLL LOT.
Chodzi głównie o maszyny starsze, eksploatowane na krótkich trasach, które mają za sobą najwięcej cykli, czyli startów i lądowań, pod ich wpływem mogło dojść do niewidocznych gołym okiem uszkodzeń metalowego poszycia.
Źródło: tvn24