Przesyłki zawierające podejrzane substancje trzykrotnie w ostatnich dniach sparaliżowały pracę Ministerstwa Finansów. Za każdym list jest zaadresowany "do rąk własnych" wiceministra finansów Jacka Kapicy - donosi Newsweek. Kapica to od lutego tego roku szef Służby Celnej.
- Zawsze gdy w nadchodzącej przesyłce znajduje się tabletka, proszek czy mąka, musimy uruchamiać procedury, przyjeżdża specjalny samochód, próbka jest wysyłana do laboratorium - mówi tygodnikowi Witold Lisicki, który zajmuje się kontaktami medialnymi szefa celników.
Według "Newsweeka", za akcją, paraliżującą pracę resortu, stoją celnicy domagający się większych uposażeń z państwowej kasy i dodatkowych przywilejów pracowniczych. Nadawcy przesyłek nie ujawniają personaliów, ale na jednej z nich znalazł się podpis "Morfeusz". Wysłanych listów może być nawet kilkaset, choć rzecznik celników mówi o kilkudziesięciu.
- Nie boję się, nie jestem chory, nie zamierzam występować o ochronę Biura Ochrony Rządu – oświadczył szef Służby Celnej. Cytowani przez tygodnik eksperci przestrzegają natomiast, że nawał tego rodzaju "dowcipów" nie powinien usypiać czujności służb ochraniających resort. - Tysiąc alarmów może być fałszywych, za to kolejna przesyłka może zawierać niebezpieczne substancje - ostrzega na łamach "Newsweeka" Kuba Jałoszyński, były dowódca oddziału antyterrorystycznego policji.
Źródło: newsweek.com
Źródło zdjęcia głównego: TVN24