Do stoczniowców pikietujących przed sopockim domem premiera w sobotę wieczorem dołączyli kolejni protestujący: przeciwnicy budowy drogi S-6 w okolicy Lęborka. Budowa trasy to jeden z elementów "pakietu korzyści" dla Słupska w zamian za brak sprzeciwu samorządu na budowę tam elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej.
- Problem jest w tym, że droga która miała być dla ludzi, jest przeciwko ludziom. Droga, która miała być drogą szybkiego ruchu, połączeniem dla nas wszystkich, okazała się bardzo złym wariantem - mówiła w niedzielę rano jedna z demonstrujących, Katarzyna Płotka.
Część mieszkańców Słupska i Lęborka nie zgadzają się oni południowy wariant trasy S-6, która ma prowadzić do Trójmiasta.
Odejdą razem ze stoczniowcami
Swoją niewielka osadę nazywają Betlejem. Jak twierdzą, droga przebiegać będzie tam, gdzie stoją teraz ich domy. - Przez nasz dom, który znajduje się w Betlejem ma iść ta droga. Jesteśmy do wyburzenia. Mamy tam zakłady pracy, sąsiad ma piękny hotel - ubolewa pani Katarzyna.
Choć właścicielom, których ziemie znajdują się na trasie S-6, zagwarantowano odszkodowania, to nie wierzą oni, że będą to wystarczające pieniądze. - Odszkodowania są, ale jak znam życie, będą bardzo marne. Nikt nam nie zwróci tego, co tam włożyliśmy - tłumaczyła przeciwniczka drogi.
Przeciwnicy S6 zapowiadają, że spod domu Tuska odejdą wraz ze stoczniowcami, czyli w niedzielny wieczór - wtedy kończy się ważność zezwolenia na demonstrację. - Ale mamy nadzieję, że premier Tusk mimo wszystko się zjawi, wyjdzie do nas i będzie chciał z nami rozmawiać - zaznaczają.
Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24