Poparzenia, rozcięcia i złamania - to efekt nadmiaru alkoholu i bezmyślnego odpalania petard w sylwestrową noc. Ale policja ocenia, że i tak przebiegła ona wyjątkowo spokojne - nie było poważniejszych incydentów kryminalnych, jedynie niegroźne awantury wywołane przez pijanych imprezowiczów.
Jak powiedział w TVN24 Krzysztof Hajdas z Komendy Głównej Policji, przyczyną większości interwencji był nadmiar alkoholu oraz petardy. Jednak funkcjonariusze musieli mniej pracy niż w poprzednich latach.
- Sylwester był bezpieczny. Nie doszło do żadnych poważniejszych zdarzeń kryminalnych związanych z obchodami przywitania Nowego Roku, były jedynie drobne incydenty na ulicach miast, gdzie bawili mieszkańcy - podkreślił.
Dla zabawy podpalili na ulicy tapczan
W Warszawie 30 razy interweniowali strażacy, którzy gasili podpalone kosze na śmieci i drobne pożary na balkonach, które wybuchały na skutek niewłaściwego odpalanie petard.
Podobnie było w Poznaniu. Tam jednak strażacy dodatkowo gasili płonący tapczan, który imprezowicze wyrzucili przez okno na jedną z ulic śródmieścia.
W stolicy Wielkopolski oprócz bójek na ulicach wywołanych nadmiarem alkoholu, doszło też do śmiertelnego wypadku, którego przyczyną - jak się okazało - również były promile. Pijana kobieta weszła pod nadjeżdżający tramwaj i zginęła na miejscu.
Tradycyjnie pełne ręce roboty mieli pracownicy izby przyjęć w szpitalach w całym kraju - udzielili pomocy wielu pacjentom z poparzeniami, rozcięciami i złamaniami, którzy przesadzili z alkoholem i bezmyślnego odpalali petardy w sylwestrową noc.
Ruch był także w izbach wytrzeźwień. Jedna z osób, która miała prawie 4 promile alkoholu we krwi nie upiła się jednak na imprezie, ale w pracy... W Łodzi policjanci zatrzymali pijanego ochroniarza.
Źródło: TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24