Zmarła trzyletnia dziewczynka, która w sobotę w stanie krytycznym trafiła do szpitala w Szczecinie. Opiekunowie utrzymują, że spadła z piętrowego łóżeczka. Nie ma dowodów na to, że była przez nich bita. Pojawia się za to przypuszczenie, że obrażenia na ciele Amelki powstały wskutek pobicia ją przez niepełnosprawną siostrzyczkę.
Wcześniej lekarze wysuwali przypuszczenia, że obrażenia na ciele dziewczynki spowodowane były maltretowaniem jej przez opiekunów z pogotowia opiekuńczego. Nie ma jednak na to żadnych dowodów. Opiekunowie mieli wzorową opinię i, co więcej, kilkakrotnie informowali o walkach niepełnosprawnej Amelki z jej także niepełnosprawną siostrą bliźniaczką. Te szarpaniny mogły być przyczyną tak złego stanu dziecka.
Opiekunowie twierdzą, że spadła z piętrowego łóżka.
Na razie jest jeszcze za wcześnie, żeby rozstrzygać, jak było naprawdę.
Sprawa w prokuraturze
Cała sprawa trafiła już do prokuratury. - Prowadzone są w tej sprawie czynności procesowe, których celem jest wyjaśnienie okoliczności zdarzenia - mówi sierżant Alicja Bierbasz z Komendy Wojewódzkiej Policji.
Przesłuchano też opiekunów dziecka. Na razie nie postawiono im żadnych zarzutów.
Lekarze robili, co mogli
Amelka trafiła do szpitala w sobotę, po tym, jak doszło u niej do zatrzymania akcji serca. Lekarze podjęli reanimację w domu w Gryfinie. Następnie dziecko zostało przewiezione helikopterem do Szczecina.
Tam Amelka przeszła operację mózgu. Jej stan lekarze ocenili jako krytyczny. Komisja lekarska orzekła u niej nieodwracalne ustanie funkcji pnia mózgu.
Przyczynę śmierci dziewczynki wyjaśni sekcja zwłok.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24