Ataki się zradykalizowały. To bezpośrednia konsekwencja tego, że następuje przyzwolenie w naszej sferze publicznej na to, żeby tego typu język nienawiści się rozprzestrzeniał - powiedział we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 Rzecznik Praw Obywatelskich. Odniósł się w ten sposób do ostatnich ataków na tle rasowym i narodowościowym, do jakich dochodzi w Polsce.
Lubelska policja opublikowała w czwartek zdjęcia osób poszukiwanych w związku z atakiem na 23-letnią Ukrainkę, do którego doszło 13 sierpnia w centrum Lublina. Renata Laszczka-Rusek z lubelskiej policji poinformowała w rozmowie z TVN24, że czynności prowadzone są w kierunku stosowania przemocy wobec osoby ze względu na jej przynależność narodowościową.
"Tego wcześniej nie było w tej skali"
Bodnar zaznaczył, że ataki się "zradykalizowały" w ciągu dwóch lat. - Wydaje mi się, że kryzys uchodźczy, czyli masowe migracje do Europy spowodowały zmianę języka ze strony polityków. Języka, który jest w dużej mierze poniżający w stosunku do różnych osób charakteryzujących się jakąkolwiek innością - ocenił. Dodał, że do tego dochodzą różne waśnie historyczne, które też napędzają stosunek do niektórych narodowości.
- Niestety raz na tydzień, raz na dwa tygodnie widzimy przypadek już bardzo konkretnych aktów fizycznego pobicia, zaatakowania osób ze względu na kolor skóry, pochodzenie, narodowość - powiedział Rzecznik Praw Obywatelskich.
- Tego w Polsce wcześniej nie było, na pewno nie było w tej skali - podkreślił.
Jak walczyć z problemem?
Ocenił, że "to bezpośrednia konsekwencja tego, że następuje przyzwolenie w naszej sferze publicznej na to, żeby tego typu język nienawiści się rozprzestrzeniał".
Zaznaczył, że muszą zostać wypełnione trzy czynniki, żeby walczyć z tym problemem.
Pierwsza - jak powiedział - to skuteczność działania policji, prokuratorów, sądów. - Tutaj nie jest jeszcze aż tak źle (…) Widać, że ten aparat państwa w miarę działa - dodał.
Drugim czynnikiem - wskazał Bodnar - są kampanie uświadamiające, że tego typu język nienawiści jest zły. - Za takie kampanie uświadamiające odpowiada przede wszystkim rząd. Dużo robią organizacje pozarządowe, ale to jest kropla w morzu potrzeb - zaznaczył.
Po trzecie - powiedział Rzecznik - bardzo ważne jest stanowisko polityków, czyli jasne mówienie: nie ma naszej zgody na tego typu akty rasistowskie.
- Natomiast jeżeli takie akty się w Polsce pojawiają, to politycy komentują to na zasadzie: "to jest jakiś tam jeden przypadek chuligański, awanturnictwo, my się tu przecież nie będziemy zajmowali pojedynczymi przypadkami" i nie widzą tej całości - zauważył Bodnar.
Podkreślił, że politycy mają mnóstwo środków. - Mogą apelować do wyborców, społeczeństwa mówiąc, że wszyscy żyjemy razem w Polsce, czy to są biznesmeni, turyści, uchodźcy, imigranci i nie może być miejsca na przemoc z powodu koloru skory czy czyjegoś pochodzenia,. Ale takich słów w ogóle nie ma - zaznaczył.
Dodał, że takim środkiem może być również akt symboliczny jak spotkanie się z ofiarą przemocy. - Ja nie zapomnę, jak w Poznaniu został pobity Syryjczyk w grudniu 2015 roku. Dla prezydenta Jaśkowiaka było oczywiste, żeby pojechać do szpitala i spotkać się z nim (…). Hanna Gronkiewicz-Waltz jakieś trzy miesiące temu widziała się z właścicielem małego baru w Warszawie na ulicy Miodowej i też okazała mu wsparcie - wskazał.
Autor: js/adso / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24