- To wielkie szczęście, że nie ma ofiar śmiertelnych - mówi portalowi tvn24.pl Marek Kowacz z zakopiańskiej policji. Po południu na drodze K49, na jednym z podjazdów w kierunku Białki Tatrzańskiej, doszło do bardzo groźnie wyglądającego wypadku. 22-latek nie zdążył wyprzedzić autokaru i - uciekając przed jadącym z naprzeciwka fiatem - uderzył w jego bok. Autokar wpadł do rowu i przewrócił się.
Cztery poszkodowane osoby są w szpitalu, ale ich życiu na szczęście nie zagraża niebezpieczeństwo. - Pozostali uczestnicy wyjazdu nie odnieśli żadnych obrażeń. Musieli poczekać jednak na drugi autokar. Do całego zdarzenia doszło około godziny 15:30 w sobotę - relacjonuje dyżurny zakopiańskiej policji nadkomisarz marek Kowacz.
Policja nie ma wątpliwości, że winę za spowodowanie wypadku ponosi 22-letni kierowca toyoty. To on próbował, pod górę, wyprzedzać autokar, którym (razem z kierowcą) podróżowało 25 osób.
- Gdy był w trakcie wykonywania tego manewru, nagle zauważył, że z naprzeciwka szybko zbliża się fiat cinquacento. Przyspieszył, by jak najszybciej wrócić na swój pas ruchu, ale zjeżdżając, uderzył w bok wyprzedzanego autokaru. Jego kierowca zjechał na pobocze i wypadł z drogi - opisuje zdarzenie dyżurny. Autokar przewrócił się.
To idzie młodość
- Młodemu kierowcy toyoty (ma 22-lata) może zostać postawiony zarzut "nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu drogowym", czynności cały czas trwają - mówi nadkomisarz. - Gdyby nie prawidłowe reakcje kierowców fiata i autokaru (obaj zjechali na pobocze), skutki tego wypadku mogły być tragiczne - dodaje.
W miejscu wypadku ruch odbywa się już płynnie. Wszyscy trzej kierowcy byli trzeźwi.
Źródło: Kontakt TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Kontakt TVN24