Nadeszła wiosna - i jak co roku w Polsce zaczynają płonąć trawy. Na nic zdają się apele strażaków, przyrodników, a nawet księży nawołujących z ambon do zaniechania tego bezmyślnego postępowania. Postępowania, które jest zabójcze dla przyrody, a niekiedy i dla człowieka.
Tylko na Lubelszczyźnie w ciągu kilku godzin strażacy odnotowali 30 wyjazdów do płonących traw. Największy pożar wybuchł w powiecie biłgorajskim. Ogień strawił tam 7 hektarów nieużytków. Przed świętami straż na Lubelszczyźnie wyjeżdżała do gaszenia nieużytków nawet 100 razy dziennie.
Strażacy poprosili więc o pomoc księży, by ci z ambon zaapelowali o zaniechanie niebezpiecznego procederu. Tydzień temu pod Chełmem pijany rolnik wypalając trawy, podpalił swoją stodołę.
Płonące trawy niosą również zagrożenie dla kierowców. – W Wałbrzychu wzdłuż ul. Telmana wypalają trawy – napisał na platformę Kontakt TVN24 internauta Marcin. - Tak zawiało dymem na ulice, że widoczność była prawie zerowa - poinformował internauta.
W płomieniach giną zwierzęta
W płomieniach giną nie tylko suche trawy, ale cały ich system korzeniowy, flora oraz bakterie i grzyby. Roślinność ulegająca naturalnemu rozkładowi użyźnia glebę, jednak popioły spalonych traw są praktycznie bezużyteczne. Wypalanie powoduje również lokalne zanieczyszczenie powietrza. W płomieniach giną też zwierzęta - od owadów po małe ssaki.
Główny Inspektorat Ochrony Środowiska przypomina, że zgodnie z ustawą o ochronie przyrody, wypalanie traw i zarośli to wykroczenie, które jest zagrożone grzywną do 5 tysięcy złotych lub karą ograniczenia wolności. Jeżeli natomiast dym lub ogień przyniesie zagrożenie życia lub mienia ludzkiego, wtedy wypalającemu trawę może grozić nawet to 8 lat więzienia.
Źródło: Kontakt TVN24, IAR
Źródło zdjęcia głównego: internauta Marcin