W miejscowości Ludwikowo w woj. wielkopolskim spłonęło 6 olbrzymich stogów słomy. "Widok był przerażający: to tak, jakby stały w ostrym ogniu budynki wielkości bloków" - napisała na Kontakt TVN24 internautka.
- W całej mojej karierze jeszcze czegoś takiego nie widziałem - opowiadał w rozmowie z tvn24.pl asp. sztabowy Janusz Stachowiak z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Szamotułach. W niedzielę, około godz. 17, strażacy otrzymali zgłoszenie o płonącym stogu słomy rzepakowej na polu w Ludwikowie. Wysłano trzy jednostki gaśnicze. Po przyjeździe okazało się, że cały stóg był już w ogniu, więc strażacy zajęli się głównie zabezpieczaniem pobliskiego lasu.
Jeszcze nie uporano się z tym pożarem, a już nadeszło kolejne zgłoszenie. W niewielkiej odległości zapaliły się dwa kolejne stogi. Tym razem było to na otwartej przestrzeni, więc ogień nie zagrażał otoczeniu. Wysłano znów dwie jednostki gaśnicze.
W chwilę potem, nieco dalej, zapłonęły następne trzy stogi. Pożar wybuchł w sąsiedztwie zakładu pracy, który zajmuje się przerabianiem słomy. W związku z grożącym niebezpieczeństwem zapalenia się budynku, akcja strażaków była niezbędna.
Podpalenie?
Wszystkie pożary stogów miały miejsce na przestrzeni zaledwie dwóch kilometrów. - Najprawdopodobniej było to podpalenie - przypuszczają strażacy. - Innego wyjścia nie było: pożary wybuchły w szczerym polu, nie przebiegają tamtędy linie energetyczne, nie było wtedy żadnych wyładowań atmosferycznych - mówi w rozmowie z tvn24.pl Janusz Stachowiak ze Straży Pożarnej w Szamotułach.
Akcja gaśnicza trwała 10 godzin. Szczegóły ustala policja.
Źródło: Kontakt TVN24, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Pitahaya