Szmaragdowe do niedawna wody argentyńskiego jeziora Nahuel Huapi i chłodny nurt chilijskiej rzeki Nilahue to już przeszłość. Erupcja wulkanu Puyehue, do której doszło na początku czerwca, niszczy ekosystemy tych zbiorników wodnych Ameryki Południowej.
Jeszcze kilka dni temu okolice Nahuel Huapi były oblegane przez turystów. Jezioro stanowiło nie tylko atrakcję turystyczną podnóży wschodnich Andów, lecz także środowisko naturalne, które szczególnie upodobało sobie kilka gatunków pstrąga.
Teraz Nahual Huapi jest gęsto pokryte brunatnym i czarnym pyłem z Puyehue, a przed drobinkami skał wulkanicznych, które unoszą się w powietrzu, mieszkańcy okolicznych wiosek musza chronić się maskami przeciwgazowymi.
Cierpi też rzeka
Puyehue znacząco wpłynął także na stan chilijskiej rzeki Nilahue. Temperatura wody w zbiorniku wynosi już nie 6 st. C, a 45 st., przez co 4,3 mln ryb dosłownie się ugotowało. Nad rzeką unoszą się kłęby pary, a dodatkowo nurt mącą wulkaniczne skały. To główny powód tego, że w czwartek Nilahue wylała.
- Istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że w korycie nagromadzi się nadmiar skał. To może spowodować powódź, dlatego zdecydowaliśmy się na ewakuację mieszkańców doliny rzeki - mówi dziennikarzom agencji Reuters gubernator prowincji Lago Ranco Eduardo Holck.
Obudził się po pół wieku
Położony na południu Chile wulkan Puyehue wybuchł w sobotę 4 czerwca, po 50 latach uśpienia. Potężna erupcja wyrzuciła słup pyłu i gazu na wysokość dziesięciu kilometrów. Przed eksplozją doszło do małego trzęsienia ziemi.
Przebudzenie wulkanu wymusiło ewakuację 3500 osób, a także zamknięcie przejścia granicznego z Argentyną. Odwołanych zostało wiele lotów w Chile, Argentynie i Brazylii.
Źródło: ReutersTV