„Słuchaj, stary, jutro zsikasz się ze szczęścia, że masz prawo jazdy. Tylko weź dziś taksówkę. Nie siadaj za kierownicą samochodu”. Tymi słowy przemówił do mnie wczoraj pisuar.
Wieczór, jedna z warszawskich knajp. Siedzę ze znajomymi. Popijamy piwo i gadamy. Po jakimś czasie, natura nakazała podążyć do miejsca, do którego nawet król chodzi piechotą. Gdy dotarłem, rozległ się głos. „Słuchaj, stary...” i tak dalej jak na wstępie. Zdębiałem. Obejrzałem się za siebie. Byłem sam. Nachyliłem się, do poziomu białej, sanitarnej. Widzę, przyklejone...coś. Na nim napis: piłeś, nie jedź.
Wróciłem do stolika. Wysłałem kolegę, by sprawdził, czy do niego też przemówi. Pijany nie byłem, ale co dwie pary uszu to nie jedna. Wrócił po chwili. Też usłyszał głos.
Nie wiem, kto wpadł na pomysł mówiących pisuarów. Nie wiem, jaka jest jego skuteczność. Wiem jednak, że każda nietuzinkowa inicjatywa, która ma na celu uchronienie ludzi przed pijanymi wariatami za kółkiem, warta jest pochwały.