Co najmniej 81 osób zginęło w wyniku potężnych opadów deszczu, które nawiedziły brazylijski stan Rio de Janeiro. To najgorsze ulewy w Rio w ostatnich 30 latach. Prezydent kraju Luiz Inacio Lula da Silva powiedział, że prosi Boga, by przestało padać.
- Do tej pory 81 osób straciło życie, a 44 znajdują się w szpitalu. Spodziewamy się, że liczba ofiar śmiertelnych wzrośnie - powiedział rzecznik prasowy straży pożarnej w Rio de Janeiro.
Ciągle pada
W Brazylii pada od poniedziałku, dokładnie od popołudniowego szczytu drogowego. W ciągu niecałych 24 godzin spadło 28,8 cm deszczu, czyli prawie tyle, ile wynosi miesięczna średnia dla kwietnia.
Ze względu na silne ulewy zamknięto lotnisko im. Santosa Dumonta i odwołano loty między stolicą stanu a Sao Paulo. We wtorek zamknięta była większość szkół w Rio, nie działało też wiele biur i placówek handlowych, do których nie mogli dojechać pracownicy.
W kilku dzielnicach doszło również do przerw w dostawach elektryczności.
Z powodu silnego wiatru zamknięto piętnastokilometrowy most łączący Rio de Janeiro z Niteroi na drugim brzegu zatoki Rio.
Główne ulice dojazdowe do centrum miasta i liczne tunele zamknięto z powodu podtopień lub obsunięć gruntu.
"Warunki nas przerastają"
- Ludzie nie mogą kontrolować złej pogody i kiedy leje bez przerwy od ponad 15 godzin, jak dziś, warunki nas przerastają - powiedział w wywiadzie dla lokalnego radia Tupi prezydent Luiz Inacio Lula da Silva, którego ulewa zatrzymała w Rio de Janeiro. - Jedyne, co można teraz zrobić, to prosić Boga, by burza uspokoiła się choć trochę, by można było wrócić do normalnego życia - dodał.
Niestety, meteorolodzy nie mają dobrych wiadomości i na najbliższe dni zapowiedzieli jeszcze większe opady.
Źródło: PAP