Prokuratura w Częstochowie nie wyklucza konfrontacji obu dyżurnych, którzy kierowali ruchem podczas katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Zatrzymana dyżurna ruchu ze Sprowy została zwolniona. Śledczy nie postawili jej zarzutów. Według prokuratury, to pracownik z posterunku w Starzynach skierował jeden z pociągów na niewłaściwy tor. Śledczy nie ujawniają, czy przesłuchana kobieta potwierdziła tę wersję. Przyznają jednak, iż są podejrzenia, że mężczyzna próbował fałszować dokumentację kolejową, żeby zatuszować swoje błędy.
- Jest podejrzenie, że mogło dojść do próby ingerencji w zapisy dokumentów kolejowych przez zatrzymanego dyżurnego ruchu. Musimy poczekać na potwierdzenie tych podejrzeń - powiedział TVN24 Romuald Basiński z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie.
Prokuratorzy - jak powiedział Basiński - muszą zbadać, czy sprawne były urządzenia kolejowe w miejscu katastrofy, czy nie doszło do jakiejś awarii. Z relacji dyżurnej ruchu ze Sprowy ma wynikać, że wszystkie urządzenia działały prawidłowo.
Śledczy uważają, że kobiece nie można było postawić zarzutów w związku z sobotnią katastrofą kolejową. W sprawie jest świadkiem.
Po wnikliwym długim przesłuchaniu, które trwało aż do północy, prokuratorzy uznali, że nie ma podstaw do postawienia jakichkolwiek zarzutów, przynajmniej na tym etapie śledztwa Romuald Basiński
- Po wnikliwym długim przesłuchaniu, które trwało aż do północy, prokuratorzy uznali, że nie ma podstaw do postawienia jakichkolwiek zarzutów, przynajmniej na tym etapie śledztwa - powiedział Romuald Basiński.
Obszerne wyjaśnia
Dyżurna ruchu ze Sprowy złożyła śledczym - jak podkreślił Basiński - obszerne wyjaśnienia z owego tragicznego dnia. - Również z kontaktów ze swoim kolegą z posterunku Starzyny (prokuratorzy postanowili postawić mu zarzuty), to są ważne informacje, weryfikujemy je - zaznaczył prokurator. Jej zdaniem - jak dodał Basiński - były one wystarczające.
Prokurator powiedział, że śledczy muszą być bardzo ostrożni i dokładnie weryfikować każdą informację, bo sprawa, którą prowadzą jest bardzo skomplikowana.
Prokuratura nie wyklucza konfrontacji obu dyżurnych, którzy kierowali ruchem podczas katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. - Taka możliwość konfrontacji jest bardzo prawdopodobna - powiedział Basiński.
- Nie możemy przeprowadzić jakichkolwiek czynności procesowych z tym człowiekiem, musimy to uszanować - zaznaczył Basiński. I dodał: - Jesteśmy w kontakcie z lekarzami, jeśli stan zdrowia się poprawi i mężczyzna będzie mógł rozsądnie uczestniczyć w śledztwie, natychmiast zostanie przesłuchany. Może to jednak potrwać.
We wtorek biegli ponownie uznali, że dyżurny ruchu z posterunku kolejowego w Starzynach nie może zostać przesłuchany, bo nie pozawala na to stan zdrowia.
Zginęło 16 osób
Częstochowska prokuratura prowadzi intensywne śledztwo ws. sobotniej katastrofy. W sprawę zaangażowani są wszyscy prokuratorzy wydziału śledczego - około 10 osób. Uczestniczą w sekcjach zwłok i oględzinach na miejscu katastrofy. Analizują dokumenty i zapisy, zabezpieczone w formie elektronicznej i papierowej. Pomagają im biegli z zakresu transportu kolejowego.
Biegli zbadają też rejestratory z elektrowozów.
W sobotę wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. Oba składy miały razem 11 wagonów. Zginęło 16 osób, a 57 zostało rannych.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24/Fot. PAP/Piotr Polak