- Aż 113 posłów zalega ze spłatą pożyczki, jaką zaciągnęli w poprzedniej kadencji w sejmowej kasie. Długi są tak duże, że niektórzy będą musieli pożegnać się z odprawą - ocenia "Metro".
Posłowie - dłużnicy są winni Kancelarii Sejmu bagatela 645 tys. zł. To pieniądze zaciągnięte przez nich w poprzedniej kadencji Sejmu z funduszu socjalnego na remont mieszkania lub domu. Przed jej końcem powinni je zwrócić. Tymczasem "Metro" ustaliło, że aż 113 posłów z tego obowiązku się nie wywiązało i zalega ze spłatą.
O ile ci, którzy przedłużyli swoją karierę na Wiejskiej, mogą liczyć na możliwość spłaty pożyczki w nowej kadencji, to gorzej mają ci, których w parlamencie już nie ma i muszą zwrócić pieniądze od razu. Niektórzy postanowili więc, żeby Kancelaria Sejmu potrąciła im dług z poselskiej odprawy.
- Cóż zrobić. Przecież trzeba było to jakoś spłacić - mówi Katarzyna Piekarska, była posłanka SLD, która do sejmowej kasy musiała oddać ponad 9 tys. zł. Ona jest jeszcze w dobrej sytuacji. Bo są też tacy, którzy mają tyle do spłaty, że z 30 tys. zł trzymiesięcznej odprawy zostaną im grosze.
- Mam do oddania 14 tys. zł. A więc po potrąceniu tej kwoty i odliczeniu podatków to dostanę 2-3 tys. zł - żali się Dariusz Kłeczek, były poseł Prawicy RP. Podobne zmartwienie ma np. Zygmunt Wrzodak (10,5 tys. zł długu) i Gabriela Masłowska (ma 12,1 tys. zł do oddania). Na szczęście na posłów, którzy nie chcą spłacić swych długów, Kancelaria Sejmu znalazła haka. Ci, którzy na potrącenia z diety się nie zgodzili, mogą wcale nie dostać... odprawy. Taki problem ma blisko 20 posłów.
I tak np. żeby dostać odprawę Edward Ośko z LPR będzie musiał natychmiast wpłacić blisko 16,8 tys. zł. Z kolei były poseł PO Paweł Śpiewak - 8,6 tys. zł. A już Danuta Hojarska, była posłanka Samoobrony, chociaż "wisi" Sejmowi tylko 1325 zł, nie ukrywa, że może nawet z tym mieć kłopot. W 31 egzekucjach komornicy bezskutecznie usiłują ściągnąć z niej prawie 2 mln innych długów.
Źródło: "Metro"