Szanse na to, że w 2012 r. Wrocław zorganizuje Expo są niemal zerowe. W poniedziałek w Paryżu odbędzie się głosowanie, które wskaże organizatora imprezy. Konkurują z nami Korea Południowa i Maroko. Wrocław nie może liczyć na zbyt wiele głosów, a wszystko przez to, że oprócz władz miasta mało kto zainteresował się jego promocją - ocenia "Polska".
Do Paryża, gdzie ma się odbyć głosowanie, nie wybiera się ani premier Donald Tusk, ani prezydent Lech Kaczyński. Twarzą naszej delegacji będzie Bogdan Borusewicz, marszałek senatu. Jedzie z łapanki. Jak sam przyznaje - do Francji wybiera się awaryjnie, ponieważ nie było innych chętnych. Borusewicz niewiele pomoże polskiej kandydaturze. Nie zna nawet angielskiego, a trzeba przekonać delegatów ponad 130 państw.
Za to nasi rywale przed finałową rywalizacją są w pełnej mobilizacji. Marokański Tanger będzie reprezentował osobiście król Mohammed VI. Z kolei walkę o głosy dla Josu w Korei Południowej zapowiadają prezydent tego kraju Roh Moo-hyun i premier Han Duck- soo.
- Z Polski płynie jasny sygnał, że nam na Expo nie zależy - twierdzą znawcy polityki międzynarodowej, z którymi rozmawiała gazeta. Wyjaśniają, że delegaci reprezentujący swoje kraje w Paryżu to dyplomaci. W ich rozumieniu, w ważnej sprawie państwo wysyła prezydenta, premiera albo ministra spraw zagranicznych. Inni się nie liczą. Tymczasem Tusk zadzwonił tylko do szefów rządów trzech europejskich państw.
Źródło: tvn24.pl, "Polska", PAP