Na Litwie wciąż zmusza się Polaków, aby swoje nazwiska zapisywali zgodnie z litewską pisownią. Szczepański musi być Šeepanskisem, a Kleczkowski Kleekovskim. Nie ma także mowy o tablicach z dwujęzycznymi nazwami ulic - zauważa gazeta "Metro".
Okręg Solecznicki to południowo-wschodnia część Litwy. Żyje tam blisko 40 tys. mieszkańców, Polacy stanowią 70 proc. z nich. Prawie dwa lata temu zaczęli wieszać dwujęzyczne tablice z nazwami ulic. Jest Mickiewicza i Mickievieiausa, obok jest Piłsudskiego i Pilsudskio. Byli pewni, że mogą tak robić. "W końcu unijne prawo zezwala wieszać takie tablice tam, gdzie mniejszość przekracza 10 proc. mieszkańców" - mówi dyrektor samorządu w okręgu Bolesław Daszkiewicz.
Jednak litewskie sądy mają na ten temat swoje zdanie. W ostatni piątek sąd administracyjny już drugi raz nakazał władzom usunięcie wszystkich dwujęzycznych tablic. "Teraz też nie ulegniemy presji i tablic nie zdejmiemy" - zapowiada Daszkiewicz. Dodaje, że sprawa trafi do sądu najwyższego, a jak będzie trzeba, pójdzie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu.
O polską pisownię na Litwie walczą nie tylko samorządy. Batalię prowadzi też rodzina Kleczkowskich, której przodkowie przybyli na Litwę już w XVII w., gdy Rzeczpospolitą Obojga Narodów rządził Zygmunt III Waza. Władze litewskie nakazują Kleczkowskim, aby w dokumentach ich rodowe nazwisko było pisane po litewsku, czyli Kleekovski. "Nie zgadzam się na to. Jestem Polakiem i chcę, żeby moje nazwisko było używane w takiej formie, jaką stosowali moi przodkowie" - mówi gazecie Michał Kleczkowski.
Źródło: "Metro"