Gdy byłem małym chłopcem, podróże samolotem wydawały mi się niewyobrażalnym luksusem. Piękne stewardessy serwują wykwintne posiłki na pokładach długodystansowych samolotów LOT. Nowy Jork w zasięgu ręki. Kultura, elegancja, słowem – podniebny Orient Express. Dziś ta sama podróż przekroczyła chyba już granicę kompletnego odlotu.
Przeczytałem, że pasażerowie samolotów lecących do USA, na Okęciu muszą się pojawić cztery godziny przed odlotem. Cztery godziny! Kontrola osobista, dmuchający skaner, kolejna kontrola albo sprawdzenie, w końcu odlot. Pełen odlot. W sumie to chyba możemy uznać, że terroryści odnieśli spory sukces. Celem terrorystów jest przecież sianie terroru, czyli doprowadzenie reszty obywateli do obłędu pochodzącego ze strachu przed ciągłym zagrożeniem. I tak właśnie wygląda dziś podróż lotnicza. Do tradycyjnych obaw „czy doleci i nie będzie awarii?” doszło teraz podejrzliwe patrzenie na dziwnych współpasażerów – nigdy nie wiadomo, czy ktoś z nich z czymś nie wyskoczy. Cztery godziny kontroli bezpieczeństwa, kompletne odarcie z prywatności w „nagim skanerze”, wkrótce pewnie pasażerów lecących do Stanów będzie się kontrolować tak, jak wszystkich podróżnych na lotnisku w Tel Awiwie. Kto miał wątpliwą przyjemność stamtąd lecieć, ten wie, że oczekiwanie na wyjątkowo długą odprawę, gdzie młodzi ludzie z ochrony wedle uznania wyciągają pasażerów z kolejki na dokładną kontrolę osobistą, nie należy do największych przyjemności. Pewnego mojego dobrego kolegę tak właśnie wyciągnięto na skrupulatną kontrolę łącznie niemal z badaniem per rectum. Niezbyt miła perspektywa. Tym bardziej, że potem – na pokładzie - też nie żaden Orient Express. Czytałem o nowych pomysłach. Zakaz używania laptopów i iPodów, podejrzliwy tajny marszal, a jeżeli kogoś po kontroli per rectum dopadnie niemiła przypadłość, to ma prze…ane. Na godzinę przed lądowaniem nie skorzysta przecież z toalety. O wykwintnych posiłkach na pokładzie nie ma mowy już od lat.
Ciekawe, dokąd tak dolecimy? Czy dotarliśmy już do granicy rygorów bezpieczeństwa? Co można wymyślić więcej poza świdrującym nagim skanerem? Sprytne sztuczki psychologiczne? Dobry i zły ochroniarz? Niespodziewane pytania? Traktowanie prądem?
Czy wzywam do odpuszczenia? Do obniżenia standardów? Nie. Też chcę dolecieć cało. Zauważam tylko, że odlot zaczyna się dziś grubo przed startem.
To może już lepiej do Nowego Jorku Batorym? Gdy byłem małym chłopcem, to dopiero uchodziło za luksus.