Po co nam samym Europa? Co chcemy osiągnąć nazywając się Europą? Co tak naprawdę od nas, mieszkańców Europy, zależy? Na co chcemy wpływać w świecie? Co nas nie interesuje? Co zawsze będzie dla nas ważne?
Unia Europejska, aspirująca do trwałego zjednoczenia narodów Europy i nazywająca się często EU-ropą właśnie, po kilkudziesięciu latach udanego eksperymentu musi się na nowo zastanowić nad sobą. Bo co właściwie my chcemy zdziałać jako Europa? Może nic nie chcemy zrobić? Może chcemy spokojnie wieść post-historyczne, post-filozoficzne i post-religijne życie na szlachetnej wyspie szczęśliwości? Chcemy być tym na świecie, czym Szwajcaria w Europie? Wielokulturowa i wielojęzyczna, bogata społeczność, której w zasadzie jest obojętne, dokąd pójdą sąsiedzi?
A może jednak chcemy coś zdziałać? Tylko co? Uratować klimat? Nie damy sami rady, a w ogóle to po co? Chcemy uczyć pokoju i szczęścia inne nacje i kontynenty? Z jakiej racji? Czy w ogóle nas posłuchają? Właściwie co my możemy pokazać innym? Nasze języki narodowe? Katedry? Ruiny kacetów i łagrów?
A może jednak musimy coś robić? Wzorują się na nas, chcą być jak my, w Rosji, na Białorusi, na Ukrainie, nawet dalej, w Birmie i krajach afrykańskich. Czy możemy uznać, że nas nie obchodzą ich problemy?
A w ogóle to kim jesteśmy? Europą kreatywnych narodów czy sytym, gigantycznym sanatorium dla znudzonych historią i polityką? Co nas naprawdę łączy? Pieniądz euro, krzyż, Arystoteles, Liga Mistrzów, Schengen, a może wspólne wakacje w Hiszpanii? Gdzie się zaczynamy? Gdzie kończymy? I kto do nas może, a kto nie może, należeć?
Ten katalog pytań to zaledwie ułamek zagadnień, które stoją przed EU-ropą. Jednocześnie każdy europejski naród, każdy kraj, który jest częścią EU-ropy, stawia je sobie samemu. Kłopot z projektem EU-ropa polega na tym, że do znudzenia można odpowiadać na każde z pytań, ale z drugiej strony, jakże fascynujące jest to, że w ogóle możemy zadawać te pytania, możemy dopisywać do listy nowe i możemy skreślać z listy te, które znalazły odpowiedź i rozwiązanie. Doceńmy to.
EU-ropa właśnie wybiera nowe władze - tzw. prezydenta i szefa dyplomacji. Obydwu w Waszyngtonie, Moskwie, Pekinie, Delhi czy Rio de Janeiro postawią zaraz pytanie: a kogo Ty reprezentujesz? Jaki masz mandat do mówienia za EU-ropę?
Traktat z Lizbony rusza. Choć to najbardziej wymęczony układ dla EU-ropy, to nie warto wracać do dyskusji, czy jest dobry czy nie. On jest. Projekt, choć dla wielu nudnawy i taki oczywisty, bo jakże dziwić się w 2009 r., że jest Schengen, rusza dalej.