Bliscy Krzysztofa Olewnika i ich pełnomocnicy mają wątpliwości, czy wśród zatrzymanych w poniedziałek funkcjonariuszy może znajdować się zleceniodawca uprowadzenia, a następnie zabójstwa mężczyzny. Przekonują, że ci policjanci mogli być tylko wykonawcami poleceń wciąż bezkarnej osoby "stojącej dużo wyżej" niż policja i prokuratura - pisze "Nasz Dziennik".
Jak nieoficjalnie dowiedział się "Nasz Dziennik", w trakcie śledztwa analizowane jest też działanie prokuratorów, którzy na różnych etapach postępowania dopuścili się licznych nieprawidłowości. Jednak nie chodzi tylko o błędy w śledztwie, ale również o sprawdzenie, czy ze strony organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości nie dochodziło do nadużywania władzy celem zastraszenia rodziny Olewników.
Bowiem to właśnie nie policjanci, ale prokuratorzy mają możliwość zlecenia przeprowadzenia kontroli skarbowych i podatkowych, do jakich w sposób wręcz zmasowany doszło w przedsiębiorstwie Olewników. Zdaniem rodziny Olewników, faktycznego pomysłodawcy i szefa całej akcji należy szukać bardzo wysoko.