Kryzys na światowych rynkach finansowych może zmieść z powierzchni ziemi nawet duże i doświadczone firmy deweloperskie - donosi "Gazeta Wyborcza".
"Sytuacja jest dramatyczna. Nie dość, że marże banków wzrosły z 1,5-2 proc. do 3,5 proc., to na osiem wniosków kredytowych akceptują tylko jeden, dwa" – wyjaśnia na łamach gazety Iwona Załuska z firmy Upper Finance, która pomaga deweloperom w uzyskaniu kredytu.
Firmy, które nie uzyskają finansowania, nie zaczynają inwestycji. Gorzej, gdy już je rozpoczęły. Bez kredytu, stanie budowa, a deweloper, który nie ma pieniędzy na kontynuację, straci płynność finansową. Prezes firmy doradczej Reas Kazimierz Kirejczyk uważa, że najbardziej zagrożone są inwestycje rozpoczęte między lipcem 2007 r. a wiosną 2008 r. Są one bowiem na tyle zaawansowane, że deweloper nie może się z nich wycofać bez gigantycznych strat.
Według "GW", w nie najlepszej sytuacji są także klienci. Może się zdarzyć, że zostaną bez pieniędzy, mieszkania i z zaciągniętym kredytem na karku. Bo jeśli sąd upadłościowy nakaże sprzedaż wszystkiego, co ma deweloper, zazwyczaj w pierwszej kolejności pieniądze dostaną np. ZUS oraz syndyk, w drugiej – fiskus, a dopiero w trzeciej – klienci oraz inni wierzyciele, np. firmy wykonawcze.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"