Po pół roku rządu Donalda Tuska pojawiają się pierwsze sygnały niezadowolenia. Gabinet Tuska spełnia oczekiwania 48 proc. respondentów, połowa badanych jest jednak przeciwnego zdania - wynika z najnowszego sondażu GfK Polonia dla "Rzeczpospolitej".
"Po długim okresie miodowym nadszedł czas na normalność. Widać zahamowanie popularności rządu i PO" - komentuje wyniki dr Marek Migalski z Uniwersytetu Śląskiego. Jego zdaniem, najwyższe poparcie partia i gabinet Donalda Tuska mają już za sobą. Teraz następuje etap ustabilizowania poparcia na wysokim poziomie.
Większą przewagę niezadowolonych widać z kolei w pytaniach o realizację wyborczych obietnic i zapowiadanych reform. Najmocniej Polacy wytykają rządowi zaniedbania w służbie zdrowia. Aż 67 proc. respondentów uznało, że nie realizuje zapowiadanych reform w tym sektorze. Odmiennego zdania było 28 proc. badanych.
Ponad połowa pytanych uważa też, iż rząd nie realizuje reform finansów publicznych i podatkowej. "Tu niepokojącym sygnałem było odejście prof. Gomułki i wrzawa wokół podatku liniowego" - komentuje prof. Kazimierz Kik z Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Kielcach.
Co drugi z badanych przez GfK Polonia odczuwa jednak, że pod rządami gabinetu Donalda Tuska sprawy w kraju przybierają właściwy obrót. 44 proc. ma inne zdanie w tej sprawie.
Po półroczu od objęcia resortu, za najbardziej popularnego ministra 18 proc. uczestników sondażu uznało szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Daleko za nim, z 8 proc. uplasował się minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski, a na trzecim miejscu Ewa Kopacz, minister zdrowia, którą wskazało 4 proc.
Pozostali szefowie resortów są nadal mało znani Polakom. Nawet pojawiających się często w mediach ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, ministra obrony narodowej Bogdana Klicha czy szefa MSWiA Grzegorza Schetynę za popularnych nie uznało więcej niż 1 proc. respondentów. A wicepremier Pawlak to popularny polityk tylko dla 2 proc. badanych. Dwie trzecie ankietowanych uważa również, że nie wszyscy ministrowie wywiązują się z zadań, które powierzył im premier.
Po sześciu miesiącach pracy gabinetu nie poprawiły się relacje między rządem a prezydentem - uważa tak dwie trzecie pytanych. Większość jest też zdania, że rząd nie realizuje zapowiadanych reform. "Rząd może zepchnąć winę za brak efektów rządzenia na prezydenta" - mówi politolog Marek Migalski. Według niego, w roku wyborów prezydenckich Tusk może forsować trudne reformy i będzie czekał na weto głowy państwa. Po czym ogłosi, że musi zdobyć Pałac Prezydencki, żeby zrealizować obietnice.
"Obietnice składaliśmy jako PO, a nie koalicja. To efekt pewnego kompromisu z PSL" - tłumaczy Grzegorz Dolniak, wiceszef Klubu Platformy Obywatelskiej.
Źródło: "Rzeczpospolita"