Mało brakowało, żeby przetarg na samoloty dla polskich VIP-ów został odwołany, pisze "Rzeczpospolita". Resort obrony wycofał się jednak z tego pomysłu. Dlaczego? Bo zaprotestowali obserwatorzy z Transparency International.
Przetarg formalnie prowadzi podległa MON Agencja Mienia Wojskowego. Pod koniec kwietnia sekretarz komisji przetargowej Jerzy Krawiec zaproponował, aby wystąpić o unieważnienie całej procedury. Skąd taki pomysł? - Kiedy zapoznaliśmy się z dokumentami przetargu, okazało się, że był w nich bardzo duży bałagan, mówi rzecznik resortu Jarosław Rybak. To jeden z powodów. Drugi - to niewłaściwa, zdaniem obecnego ministra, konstrukcja przetargu. - Nie może być tak, żeby o wyborze decydowała w 50 procentach cena, a tylko w 10 procentach bezpieczeństwo, mówi Rybak. Choć resort obrony nie mówi o tym oficjalnie, duże zastrzeżenia szefa MON budzi też fakt, że parametry, które ustalił resort, preferowały, w opinii wielu fachowców, brazylijskiego embraera. Przeciwko unieważnieniu przetargu zaprotestowali przedstawiciele Transparency International, którzy zasiadają w komisji, zaproszeni przez b. ministra ON Radka Sikorskiego (chciał w ten sposób zagwarantować przejrzystość procedury). Rzecznik MON twierdzi, że pomysł unieważnienia przetargu ostatecznie upadł. Nie oznacza to jednak, że resort nie będzie ingerował w procedurę zakupu nowych maszyn. - Inaczej kupilibyśmy samolot co prawda tani, ale drogi w eksploatacji i niezbyt nowoczesny, mówi Rybak.
Źródło: "Rzeczpospolita"