To „jedno” - to wprowadzenie wideoloterii na rynek, „drugie” – sfinansowanie budowy stadionu na Euro 2012. Wojciech Jasiński nie potrafił w piątek wytłumaczyć, dlaczego resort skarbu chciał zrobić „jedno przy drugim”, skoro wprowadzenie wideoloterii na rynek wymagało sporych inwestycji (m.in. terminale, technologia), które miały się zwrócić dopiero w 2012 roku, czyli wtedy, kiedy stadion miał być już gotowy.
Inwestorem miał być Totalizator Sportowy. Jak mówił Jasiński, z analiz Totalizatora wynikało, że będzie w stanie stadion wybudować. Miał być jego właścicielem, a potem przekazać własność innej spółce. W projekcie ustawy zapisano zniesienie dopłat do wideoloterii (10% od stawki, płaci gracz) i obniżenie podatku (z 45% do 20% do końca 2008 roku, potem stawka miała się zmieniać aż do 30% od 2017 roku). Wszystko po to, jak tłumaczył Jasiński, żeby Totalizator miał pieniądze na stadion.
O szczegółach ustawy pisałam kilka tygodni temu:
I nie chodzi tutaj o to, że wideoloterie są złe. I że każda próba wprowadzenia ich na rynek jest grzechem. Wcale tak nie uważam. Ale… w moim przekonaniu posłowie z komisji hazardowej wykazali, że plan pt. „Totalizator Sportowy musi wprowadzić na rynek wideoloterie, żeby zbudować Narodowe Centrum Sportu na Euro 2012” był planem przedziwnym. I podejrzanym.
DLACZEGO?
Poseł Arłukowicz pytał byłego ministra skarbu o analizy Totalizatora, które ma komisja, a z których wynika, że wydatki na wdrożenie wideoloterii (bez dopłat) wyniosłyby 1 mld 962 mln zł, a zwrot inwestycji dokonałby się w latach 2011-2012. Stąd, trudno zrozumieć przesłanki, którymi kierował się resort skarbu zakładając, że NCS zostanie wybudowane właśnie z pieniędzy z wideoloterii. Z których pieniędzy? Wojciech Jasiński odpowiadał: Musiałbym trochę jednak popatrzeć w papiery. Przyznam się, że przygotowując się tutaj nie studiowałem tych materiałów. Wspominał też o możliwościach zaciągania kredytów oraz dotacjach z budżetu.
Poseł Urbaniak pytał, jak można wydać 1,2 mld zł na budowę NCS w ciągu czterech lat, skoro zyski z wideoloterii pojawią się dopiero po 5-6 latach. Takie były te najbardziej optymistyczne prognozy. Inwestycja zyskowna, ale długoterminowa – mówił Urbaniak. Jasiński odpowiedzieć nie chciał. Poprosił o uchylenie pytania z tezą. Po czym dodał, że mógłby szczegółowo odpowiedzieć na to pytanie po zapoznaniu się z materiałami w resorcie skarbu.
PYTANIE O PRZECIEK
Pół żartem, pół serio. Przeciek o tym, że to właśnie Polska będzie współorganizowała Euro 2012. Pytał poseł Neumann. Uszczypliwie, ale z sensem, bo w bardzo konkretnym kontekście. Wojciech Jasiński zeznał, że po tym, jak dostaliśmy Euro, jako minister skarbu uznał, że dobrze byłoby przedstawić rządowi i premierowi kilka koncepcji realizacji budowy Stadionu Narodowego (…) W tej sytuacji powstał projekt o budowie Narodowego Centrum Sportu. Traktowałem to jako jedną z możliwości sfinansowania tej inwestycji. I tu padło pytanie o przeciek z UEFA, bo – jak słusznie zauważył Neumann - ministerstwo rozpoczęło prace nad ustawą o NCS zanim ogłoszono tę decyzję (2 kwietnia 2007, a decyzja o Euro 2012 została ogłoszona 18 kwietnia). Jasiński tłumaczył, że to dlatego, że wówczas wiele się mówiło, że nie mamy dużych obiektów sportowych, a mimo to staramy się o organizację Euro.
Mało to przekonujące. Tym mniej, że idea budowy Narodowego Centrum Sportu wyszła z resortu sportu. I – jak wynika z kalendarium ministerstwa sportu przesłanego do komisji – już w listopadzie 2006 Rada Ministrów przyjęła w tej sprawie uchwałę:
1) w 2006 r. w Ministerstwie Sportu przyjęto koncepcję realizacji Narodowego Centrum Sportu, polegającą na budowie zarówno stadionu, jak i całego kompleksu obiektów sportowych w otoczeniu stadionu, tj. stadionu sportowego, hali sportowo-widowiskowej, jak również wielofunkcyjnej krytej pływalni.
W Uchwale Nr 196/2006 Rady Ministrów z dnia 21 listopada 2006 r. przyjęto program wieloletni pn. „Budowa Narodowego Centrum Sportu" i wskazano jako źródło finansowania środki Funduszu Rozwoju Kultury Fizycznej oraz budżetu państwa. Jako całkowity koszt budowy NCS określono kwotę 1.225 mln złotych brutto.
2) 18 kwietnia 2007 r. Polska otrzymała prawo do współorganizacji turnieju UEFA EURO 2012. Tego samego dnia na konferencji prasowej ówczesna Minister Finansów Zyta Gilowska poinformowała, że przeznaczy 1.220 mln złotych na budowę Stadionu Narodowego.
W tym kontekście ciekawe były zeznania Zyty Gilowskiej, o których obiecuję, że napiszę wkrótce. Przepraszam, ale ciągle brakuje mi czasu.
Była wicepremier i minister finansów zeznała, że przekonywała ówczesnego premiera Jarosława Kaczyńskiego, żeby nie obniżać podatku od wideoloterii i nie dążyć do wprowadzania ich na rynek, bo to wymagałoby dużych inwestycji, a pieniądze potrzebne były na Euro 2012. Dlatego postawiła na dopłaty (od wszystkich gier, także wideoloterii). Parafrazuję, ale taki był sens.
Tymczasem, 14 maja 2007, kiedy kierownictwo ministerstwa finansów przyjmowało projekt ustawy o grach bez obniżki podatku od wideoloterii, za to z dopłatami (o co walczyła Gilowska), ministerstwo skarbu przyjmowało projekt ustawy o finansowaniu budowy obiektów sportowych Narodowego Centrum Sportu oraz o zmianie ustawy o grach i zakładach wzajemnych z obniżką podatku i bez dopłat od wideoloterii. Z zapisem o tym, że inwestorem NCS miał być Totalizator Sportowy. Projekt został przyjęty z pominięciem wewnętrznych konsultacji. Potem trzeba było poprawiać błędy, bo podatek od wideoloterii zamiast rosnąć, malał. Jasiński tłumaczył, że takie błędy się zdarzają, a tryb pilny był potrzebny. Sprawa była pilna. (...) Żadna procedura ministerstwa nie została tutaj złamana.
Minister skarbu wygrał z ministrem sportu. Pytanie, dlaczego. I kto miał na tym zarobić. Totalizator Sportowy na pewno, ale w ciągu kilku lat. I oczywiście firma, która te wideoloterie razem z Totalizatorem by na polski rynek wprowadzała. Zapewne szybciej. Przypomnę tylko, że w pomyśle chodziło o to, żeby ulżyć budżetowi państwa i z wideoloterii sfinansować częściowo projekt Euro 2012… Wojciech Jasiński podkreślał, że w resorcie za ten obszar odpowiadał wiceminister Paweł Szałamacha. Też stanie przed komisją.
PYTANIE O GTECH
Jasiński przypomniał, że umowa z firmą GTech została podpisana za czasów rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego, a przedłużona za czasów rządu Jerzego Buzka. Mówił, że słyszał, że GTech zarabia na Totalizatorze Sportowym za dużo, ale bliżej się temu nie przyglądał. Wiedziałem, że G-Tech zarabia dobrze. To mnie interesowało. Z mojego punktu widzenia istotna była jedna rzecz - czy pomimo tego, że G-Tech dobrze zarabia, działalność ta przynosi także zyski Totalizatorowi. Przynosi i to niemało. Zdaję sobie sprawę, że te zyski mogłyby być większe, gdyby była bardziej korzystna umowa.
Zeznał, że umowy wypowiedzieć nie mógł, bo – jak go poinformowano - nie można jej było wypowiedzieć bez poważnej szkody dla interesów Totalizatora Sportowego. Ale wedle jego wiedzy, podpisano korzystne dla Totalizatora aneksy. O umowie powiedział tyle: Wiem tylko, że jest trudna i że do 2011 roku jest ważna.
Oczywiście nie jest to główny wątek historii, którą bada komisja śledcza, ale z pewnością na tyle ciekawy, by zadawać kolejne pytania. Sporo do powiedzenia w tej sprawie będzie miał były minister sportu Tomasz Lipiec. Przed komisją stanie już w piątek. Właśnie organizacja Euro 2012 jest głównym wątkiem śledztwa w sprawie korupcji w Centralnym Ośrodku Sportu.
Z ustaleń śledztwa wynika, że obaj (dyrektorzy COS zatrzymani w lipcu 2007) chcieli zarobić w związku z organizacją Euro 2012 i z tym, że to COS miał wybudować Stadion Narodowy i nim administrować. - Podejrzani planowali utworzenie kontrolowanych przez siebie firm. Zaprzyjaźnionym biznesmenom proponowali tworzenie przedsiębiorstw ze wskazanymi przez siebie osobami. Firmy te miały być beneficjentami rynku usług świadczonych na rzecz stadionu. Taki stan rzeczy mógł być zapewniony poprzez ustawianie przetargów - mówił szef CBA. Według niego, sami szefowie COS mieli czerpać z tego zyski, zaś firmy w przetargu miały być rejestrowane jako "słupy".