… czyli ciąg dalszy zeznań Mirosława Drzewieckiego. Ale zanim… w nawiązaniu do poprzedniego wpisu słów kilka. Były minister sportu zeznał przed komisją, że zależało mu na tym, by stadion był finansowany z budżetu w całości, bo bał się niestabilnych szacunków dotyczących dopłat. Powoływał się na różne kwoty w uzasadnieniach kolejnych wersji projektu, które wskazywały na to, że pieniędzy z dopłat może być 350-380 milionów (w uzasadnieniach do projektu ustawy z 3 października i 5 sierpnia 2008 oraz w notatce ministra Kapicy z 28 lipca 2008 roku) albo 200-230 milionów (w uzasadnieniu projektu ustawy z czerwca 2008 roku), 250 milionów (tak zeznał przed komisją Jacek Kapica). To dla porządku. Sprawa motywacji jest dla mnie jasna. Zmieniły się plany, zmieniło się uzasadnienie. Ale ministerstwo sportu pismem z 30 czerwca 2009 wnioskowało nie o zmianę uzasadnienia, a o wyrzucenie dopłat z projektu.
30 CZERWCA 2009. KTO POPEŁNIŁ BŁĄD?
Mirosław Drzewiecki mówi, że błąd popełnił Rafał Wosik (dyrektor departamentu prawno – kontrolnego w resorcie sportu). To jemu napisanie pisma - na polecenie ministra sportu - poleciła Monika Rolnik (dyrektor generalna). Drzewiecki zeznał, że pismo zlecił, ale nie ingerował w jego treść. Zeznał też, że intencją Rolnik było (zgodnie z jego poleceniem), by resort wnioskował o zmianę uzasadnienia. Wosik polecenie zrozumiał inaczej. Tak twierdzi Drzewiecki. Tak twierdzi Rolnik. Tak twierdzi też Wosik. Wiemy to z pism wyjaśniających, które i Rolnik i Wosik sporządzili 6 października na polecenie szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego:
Pism tych nie miała wcześniej komisja, co oburzyło niektórych posłów. A są to pisma niewątpliwie ważne. I ciekawe.
WYJAŚNIENIA MONIKI ROLNIK
Monika Rolnik pisze, że to ona razem z Marcinem Rosołem rekomendowali ministrowi sportu zmianę uzasadnienia dla dopłat – tak, by media – wbrew prawdzie – nie łączyły ich z Euro 2012. Zmiana planu inwestycji, zmiana uzasadnienia. Pisze, że zleciła Wosikowi napisanie pisma 24 albo 25 czerwca 2009. Z jasnym wskazaniem: zmiana uzasadnienia. Problem polega na tym, że – jak sama pisze – 29 czerwca dostała tekst mailem do zaakceptowania. I go zaakceptowała. Jak tłumaczy, nie znając szczegółowych zapisów ustawy. To niesamowite, że minister podpisuje dokument, którego nie czyta, a który zaakceptowała dyrektor generalna, która z kolei przyznaje, że nie bardzo wiedziała, co akceptuje. Zaakceptowała pismo, które nie było wnioskiem o zmianę uzasadnienia, ale o wyłączenie rozwiązań zawartych w artykule… czyli o wyłączenie dopłat.
Rolnik pisze jeszcze, że po 19 sierpnia, kiedy minister poprosił swoich urzędników (ją, Rafała Wosika, Marcina Rosoła oraz dyrektor Departamentu Ekonomiczno-Finansowego Bożenę Pleczeluk) o szczegółową analizę prac nad ustawą hazardową, urzędnicy ci rekomendowali mu pilne zwrócenie się do ministerstwa finansów z wyjaśnieniem rzeczywistych intencji. Minister uznał wyjaśnienia za wystarczające i – jak pisze Rolnik – nie wyraził zgody na wysłanie pisma.
Przed komisją tłumaczył, że pismo z 30 czerwca było czysto informacyjne, na dodatek wadliwe, a więc nie miało walorów prawnych ani legislacyjnych. Nawet jeśli nie miało, to dziś już wiemy, że resort finansów na jego podstawie zamierzał się z dopłat wycofać.
Mirosław Drzewiecki przed komisją mówił tak: To pismo, które stało się przyczynkiem do tego, żeby stawiać mi jakiekolwiek zarzuty jest dokumentem, który w standardowy sposób jest przygotowywany przez pracowników ministerstwa. Tak jest nie tylko w ministerstwie sportu, ale we wszystkich ministerstwach. Nie ja miałem inicjatywę, nie ja prosiłem o to pismo, nie ja sygnalizowałem. W związku z tym w żaden sposób nie mogę poczuć współodpowiedzialności.
Z wyjaśnienia Moniki Rolnik wynika jednak, że to minister polecił pismo sporządzić. Do czego przekonali go Rolnik i Rosół. Pismo wyglądało tak:
Warto zwrócić uwagę na pierwsze zdanie: w związku z kontrowersjami… O jakich kontrowersjach myślał autor pisma? I jak bardzo musiał nie zrozumieć swojej przełożonej, skoro zaczął pismo w taki właśnie sposób. Gdyby chodziło o uzasadnienie, pismo zaczynałoby się zupełnie inaczej. Czy rozmawiał z Moniką Rolnik o kontrowersjach wokół dopłat? W kontekście przygotowywanego pisma? Dalej jest mowa o licznych wystąpieniach na tym tle kierowanych do ministerstwa sportu. O jakich wystąpieniach pisze Wosik? Kto występował? Branża? Że nie chce dopłat? Jeśli tak, to by oznaczało, że intencja pisma była zupełnie inna niż dzisiaj próbuje się nam powiedzieć. Ale może chodzi o zupełnie inne wystąpienia. Kolejne pytania do Rafała Wosika.
RESORT ZAMIERZAŁ SIĘ WYCOFAĆ Z DOPŁAT
Wiemy to z pisma Anny Cendrowskiej (szefowa Departamentu Służby Celnej MF) do Grzegorza Bysławskiego (wiceszefa Departamentu Kontroli Celno-Akcyzowej i Kontroli Gier MF).
Czytamy w nim, że w związku z tym, że ministerstwo sportu wycofało się z dopłat, to z projektu ustawy zostaną usunięte dotychczasowe propozycje w tym zakresie. Cendrowska prosi o zaktualizowanie projektu zmian w Kodeksie karno skarbowym.
Jako pierwsze pokazały to pismo „Wiadomości”. Ma ono jednak ciąg dalszy, którego „Wiadomości” nie pokazały. Odpowiedź nie nadchodzi. Jest ponaglenie. Aż 20 sierpnia Cendrowska dostaje projekt Kodeksu. Jest dziwny, bo wygląda na to, że wzmianki o dopłatach ciągle zawiera. Może znowu ktoś kogoś nie zrozumiał…
Jacek Kapica tłumaczy, że pismo Cendrowskiej było naturalną reakcją urzędniczą. Ministerstwo sportu powiedziało A, ministerstwo finansów mówi B. Ale podkreśla, że decyzja na poziomie ministra nie zapadła. Co nie zmienia faktu, że zapadłaby później. Gdyby chwilę później nie wybuchła afera. Kapica zeznał przed komisją i teraz też to powtarza, że rekomendowałby ministrowi Rostowskiemu zrezygnowanie z dopłat i podniesienie podatku ryczałtowego, bo – jak mówi – nielogicznym byłoby dawanie pieniędzy komuś, kto tych pieniędzy nie chce. Wszystko jedno, na co ich nie chce. To nie ma znaczenia. Nie chce i już .
I wróćmy jeszcze na chwilę do pisma Moniki Rolnik. Ostatni akapit mnie zadziwił. Może niesłusznie...
Niezrozumiała jest zatem postawa MF, które przez cały czas prac nad budżetem, w sytuacji zmniejszenia limitów na rok 2010 (ministerstwo miało dostać mniej o 64 miliony złotych), nie informuje Ministra Sportu i Turystyki o fakcie, że na skutek nieporozumienia MSiT mogłoby w przyszłości nie dostać ewentualnych dodatkowych środków. Gdybym posiadała wiedzę, że żadne zmiany nie zostały uwzględnione przez MF w projekcie ustawy, nie rekomendowałabym ministrowi wysyłanie pisma w dniu 2 września br.
To jaką wiedzę posiadała pani Rolnik? Z jej słów wnioskuję, że taką, iż zmiany w projekcie zostały uwzględnione albo zostaną, skoro napisanie kolejnego pisma ministrowi rekomendowała (tego, które miało dopłaty przywrócić). Jednocześnie ma pretensje do ministerstwa finansów, że nie poinformowało ministerstwa sportu o jego własnym – jak się wyraziła – nieporozumieniu, przez które dotacje mogą z projektu wylecieć. Czyli miała wiedzę, że wylecą? Czy nie miała? Pismo z 30 czerwca 2009 miało wartość więcej niż informacyjną? Czy też nie? A swoją drogą, skoro ministerstwo sportu nawet tylko informuje o takiej zmianie, to czy ministerstwo finansów nie ma prawa iść za tą informację i wprowadzać zmiany? Czy może powinno się najpierw upewnić, czy wszyscy po drodze wiedzieli, co podpisują?
WYJAŚNIENIA RAFAŁA WOSIKA
Rafał Wosik tłumaczy, że dostał od Moniki Rolnik polecenie napisania informacji dla MF o rezygnacji z drugiego etapu budowy NCS oraz w konsekwencji z rezygnacji z zapisów w projekcie ustawy, które dotyczyły tego przedsięwzięcia.
Nie wiem, jak dla Państwa, ale dla mnie brzmi to dość jasno. Jeśli to cytat. Zapisy w projekcie ustawy to nie zapisy w uzasadnieniu. Z wyjaśnienia Wosika wnioskuję, że dobrze zrozumiał. Tylko usłyszał coś innego niż Monika Rolnik twierdzi, że mu powiedziała. Słowo uzasadnienie u Wosika nie pada. Zresztą chwilę później Wosik tłumaczy, że polecenie zrozumiał jako prośbę o wyłączenie konkretnych zapisów ustawy.
Pisma nie uzgadniał z innymi departamentami. Bo nie miało brać udziału w uzgodnieniach międzyresortowych ani stawać na Komitecie Stałym RM. Jak pisze, to inna procedura. Wysłał do zaakceptowania. Tekst został przez Monikę Rolnik zaakceptowany.
Dopiero 19 sierpnia, kiedy minister poprosił o wyjaśnienia, okazało się, że miał inne intencje niż zrozumiał Wosik. Co ciekawe, jeszcze tego samego dnia – 19 sierpnia – jak wyjaśnia Wosik – Rolnik prosi go o przygotowanie pisma dla ministerstwa finansów, które wyjaśnia całą sprawę. Pismo przesyła tego samego dnia mailem. Ale nie wie, co dzieje się z nim dalej. Pewnie nic, bo minister – jak pisze Rolnik – nie chciał wysyłać pisma korygującego do MF. Po 19 sierpnia (kiedy dokładnie – Wosik tego nie pisze) Rolnik prosi o kolejne pismo. 1 września je otrzymuje. 2 września zostaje wysłane do MF.
Na koniec Rafał Wosik przyznaje, że doszło do nieporozumienia. Że źle zrozumiał Monikę Rolnik i wypaczył intencje ministra sportu. Podkreśla też, że resort finansów nie rozesłał nowego projektu, inne resorty nie zgłaszały więc uwag. Pismo miało charakter informacyjny. Pytanie tylko, co z taką informacją resort finansów miał zrobić?
Ciekawe jest jeszcze, dlaczego Wosik nie podaje dokładnego terminu, kiedy po raz drugi został poproszony przez Rolnik o pismo do MF? Co takiego się stało?
I jeszcze jedno, w mediach pojawiła się informacja, że Wosik coś innego zeznał w prokuraturze. Że dobrze zrozumiał Monikę Rolnik. Rzeczywiście od wczoraj mówili o tym niektórzy członkowie komisji. Ale… po pierwsze, inni członkowie komisji mówią coś innego, a po drugie, jeśli się wczytać w pismo Rafała Wosika, to on tam pisze wyraźnie, jak Monikę Rolnik zrozumiał. Że chciała usunąć cały zapis, a nie tylko uzasadnienie. Dopiero z perspektywy czasu Wosik stwierdza, że jej intencje były inne. Bo ona tak mówi. Zeznań, które Wosik złożył przed prokuraturą nie widziałam. Zapewne Rafał Wosik stanie przed komisją i wtedy się dowiemy, co dokładnie usłyszał, jak to zrozumiał i co myśli o tym dzisiaj.
2 WRZEŚNIA 2009. KTO I DLACZEGO CHCE BŁĄD NAPRAWIĆ?
Zwłaszcza, że jak pisała Monika Rolnik, zaraz po ustaleniu błędu minister pisać do ministerstwa finansów nie chciał. Błąd chciała naprawić Monika Rolnik. W piśmie wyjaśniającym twierdzi, że taka decyzja zapadła po analizie budżetu na rok 2010. Mniejsze limity, większe wydatki na Stadion Narodowy (o ponad 441 milionów złotych).
To samo przed komisją mówił Mirosław Drzewiecki: 7 sierpnia otrzymaliśmy z resortu finansów założenia budżetu na rok 2010, z mniejszymi nakładami na sport. (…) Równocześnie 11 sierpnia skierowaliśmy do uzgodnień międzyresortowych projekt wieloletniego planu inwestycyjnego przewidujący zwiększenie finansowania budowy Stadionu Narodowego o ponad 441 mln zł w roku 2010. Jak mówił, po analizie budżetu na rok 2010 zgodził się z sugestią Moniki Rolnik, żeby poinformować resort finansów o chęci pozyskania środków z ewentualnych dopłat do gier na inne cele sportowe niż związane z II etapem NCS.
Drzewiecki przekonywał komisję, że pismo z 2 września nie miało związku z nowelizacją ustawy hazardowej, ale z pracami nad budżetem 2010.
To pismo zasługuje na uważną lekturę. Jest tam mowa o zmniejszonych limitach, ale też o sukcesach polskich lekkoatletów i o tym, że jeśli ministerstwo dopłat nie wykorzysta, to się to odbije na wizerunku rządu…
18 SIERPNIA 2009
A teraz o tym, jak według ministra Drzewieckiego, Premier wyjaśniał sprawę pisma z 30 czerwca. Nowością w jego zeznaniach było spotkanie 18 sierpnia. Po posiedzeniu Rady Ministrów Premier miał podejść i zapytać, dlaczego Drzewiecki chce pieniędzy na stadion, a rezygnuje z dopłat. Drzewiecki zeznał, że wtedy nie umiał odpowiedzieć na to pytanie, bo nie wiedział, że z dopłat rezygnuje. Premier zaprosił go na następny dzień, na 16:00, a on zadzwonił do Moniki Rolnik:
Poprosiłem, aby następnego dnia na godzinę 9:00 zwołała dyrektorów departamentów merytorycznych odpowiedzialnych za prowadzenie nowelizacji ustawy. 19 sierpnia odbyło się spotkanie, w którym uczestniczyła Dyrektor Generalna Monika Rolnik, Dyrektor Departamentu Ekonomiczno-Finansowego Bożena Pleczeluk, Dyrektor Departamentu Prawno-Kontrolnego Rafał Wosik i Szef Gabinetu Politycznego Marcin Rosół. Podczas spotkania urzędnicy przedstawili mi szczegółowe kalendarium prac nad ustawą i tryb przygotowania pisma. Tego samego dnia kalendarium i wszelkie ustalenia, oraz dane otrzymane od urzędników przekazałem Panu Premierowi. Pan Premier przyjął moje sprawozdanie do wiadomości i na tym sprawę uznałem za zakończoną.
19 SIERPNIA 2009
Spotkanie miało się zacząć o 16:00. Drzewiecki zeznaje, że zaczęło się chwilę po. Miało dwie części. Pierwsza – w cztery oczy. Premier pytał o to, co dzieje się z ustawą o grach, a minister opowiadał. Potem dołączył Grzegorz Schetyna i temat się już zmienił. Rozmawiano – jak zeznał Drzewiecki – o finansowaniu Stadionu Narodowego. Nie było mowy o akcji CBA, nie padały nazwiska Koska i Sobiesiaka. Nie było mowy o Chlebowskim. Nie było przecieku – mówi były minister sportu.
Moje kontakty z Panem Premierem były bardzo częste. W trakcie spotkań byłem proszony o ocenę wielu spraw, także tych nie związanych bezpośrednio z moim resortem. Dlatego pytania dotyczące procesu legislacyjnego jednej z ustaw oraz roli jaką odgrywało w nim moje Ministerstwo, nie wzbudziły mojego zaniepokojenia lub zdziwienia.
Co mnie zaciekawiło, w którymś momencie Drzewiecki przyznał, że o tym, iż jedzie do Premiera wiedzieli wszyscy urzędnicy, z którymi się widział wcześniej. Ci, z którymi omawiał sprawę pisma. To powoduje, że krąg osób, które wiedziały, że coś w sprawie się dzieje, poszerza się. Nie musiały wiedzieć więcej niż to, że minister został wezwany na dywanik. Resztę każdy mógł sobie dopowiedzieć. W zależności od tego, ile wiedział. Marcin Rosół wiedział zapewne więcej niż inni.