Sąd wystawił list gończy za głównym bohaterem afery podsłuchowej Markiem Falentą - dowiedział się tvn24.pl. Odnalezienie skazanego przedsiębiorcy będzie jednym z pierwszych zadań nowego szefa Centralnego Biura Śledczego Policji inspektora Pawła Półtorzyckiego.
Marek Falenta znikł, gdy jego prawnicy wyczerpali możliwości odroczenia wyroku 2,5 roku więzienia za organizację podsłuchów VIP-ów w warszawskich restauracjach.
List gończy za Falentą
- Funkcjonariusze komendy stołecznej próbowali doprowadzić do więzienia biznesmena, jednak nie zastali go w domu. Sprawdzali również wszystkie inne sygnały o możliwym miejscu pobytu, żaden się nie potwierdził - wyjaśnia w rozmowie z tvn24.pl proszący o zachowanie anonimowości policjant.
W tej sytuacji warszawski Sąd Okręgowy wydał decyzję o wydaniu listu gończego za skazanym biznesmenem. Oznacza to, że służbom łatwiej będzie poszukiwać Marka Falenty również poza granicami Polski.
Po południu w piątek list gończy został opublikowany na stronie Komendy Stołecznej Policji.
Policja prosi o kontakt i uprzedza o odpowiedzialności karnej
Komisarz Sylwester Marczak, rzecznik komendanta stołecznego policji w rozmowie z tvn24.pl zwrócił się do "wszystkich, którzy mają informacje o miejscu pobytu pana Marka Falenty o kontakt z najbliższą jednostką policji".
- Zarazem ostrzegamy przed pomocą w ukrywaniu się, to grozi odpowiedzialnością karną - podkreślił rzecznik.
Afera podsłuchowa
Sprawa, w której skazany został Falenta, dotyczy tak zwanej afery podsłuchowej, czyli nagrywania w latach 2013 i 2014 osób z kręgu władzy, polityki i biznesu w dwóch stołecznych restauracjach. Jak ustalił sąd, kelnerzy na zlecenie przedsiębiorcy zostawiali podsłuchy przy stolikach.
W ten sposób zarejestrowali m.in. rozmowy ówczesnych szefów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza, Ministra Spraw Zagranicznych Radosława Sikorskiego, szefa Narodowego Banku Polskiego Marka Belkę. Kelnerzy nagrali również dzisiejszego premiera Mateusza Morawieckiego, który wtedy był prezesem banku BZ WBK. Nagrane zostały również osoby z jego kręgu. Śledczy ustalili, że kelnerzy otrzymywali wynagrodzenie za nagrania, a sam Falenta wykorzystywał pozyskiwaną w ten sposób wiedzę do swoich działań biznesowych.
Część informacji biznesmen miał również przekazać funkcjonariuszom Centralnego Biura Antykorupcyjnego, z którymi był w kontakcie.
Centralne Biuro Śledcze Policji włączy się w poszukiwania
Ujawnienie latem 2014 części nagrań przez tygodnik "Wprost" wstrząsnęło rządzącą koalicją PO-PSL. W ocenie wielu komentatorów przyczyniło się również do zwycięstwa Prawa i Sprawiedliwości w kolejnych wyborach. Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego już w kilka dni po ujawnieniu pierwszych nagrań ustalili prawdopodobne motywy, którymi miał kierować się Marek Falenta, nagrywając elitę ówczesnej władzy.
Oficerowie z bydgoskiej delegatury CBŚ zdobyli zeznania współpracowników biznesmena, którzy wskazywali, że nagrania, również kompromitujące, stosował on później w negocjacjach biznesowych.
- Również CBŚ zaczął się przyglądać, na czym polegają jego interesy ze sprowadzaniem rosyjskiego węgla do Polski - podkreśla w rozmowie z tvn24.pl jeden z szefów Komendy Głównej Policji. - Powoli byli zamykani ludzie z jego firm za nadużycia w tym interesie - wspomina.
Choć formalnie Falenty będą teraz poszukiwać funkcjonariusze komendy stołecznej policji, to w ich działania włączą się również policjanci z Centralnego Biura Śledczego Policji.
Od dziś ta jednostka ma nowego komendanta, którym został inspektor Paweł Półtorzycki.
- To policjant, który poza pracą świata nie widzi. Bardzo dużo wymaga od podwładnych. Znalezienie Marka Falenty będzie jednym z pierwszych jego zadań - usłyszeliśmy nieoficjalnie w Komendzie Głównej Policji.
Biznesmen ma jeszcze jedną szansę na uniknięcie więzienia. Do kancelarii prezydenta trafił wniosek o jego ułaskawienie. Jak nieoficjalnie ustaliła redakcja tvn24.pl, dokumenty w tej sprawie 19 stycznia 2018 roku złożyła córka Marka Falenty.
Autor: Robert Zieliński / Źródło: tvn24.pl