Do tragicznego pożaru domu jednorodzinnego doszło w nocy z czwartku na piątek w miejscowości Nieskurzów Stary w powiecie opatowskim (województwo świętokrzyskie). Zginęła czteroosobowa rodzina - dwoje dorosłych i dwoje dzieci. Podczas akcji ratowniczej poszkodowany został jeden ze strażaków. Jako przyczynę pożaru biegły wstępnie wskazał zwarcie instalacji elektrycznej.
O szczegółach tragicznego zdarzenia mówił po godzinie 6 na antenie TVN24 starszy kapitan Marcin Bajur z Komendy Wojewódzkiej PSP w Kielcach. - Około 2.30 w nocy do podmiotów ratowniczych z terenu powiatu opatowskiego wpłynęło zgłoszenie o pożarze budynku jednorodzinnego w miejscowości Nieskurzów Stary w powiecie opatowskim. Na miejsce udali się strażacy z Państwowej Straży Pożarnej oraz druhowie ochotnicy z pobliskich jednostek - przekazał.
- Po dotarciu na miejsce okazało się, że mamy do czynienia z rozwiniętym pożarem dwukondygnacyjnego budynku jednorodzinnego. Strażacy niezwłocznie przystąpili do działań, usiłując wejść do środka budynku, ponieważ otrzymali informacje od osób postronnych, że może znajdować się w nim czteroosobowa rodzina: dwoje dorosłych w wieku 39 i 37 lat oraz dwoje dzieci w wieku 14 i trzech lat - dodał.
Jak poinformował, strażacy dostali się do budynku przez okno. - Pierwsza próba przejścia przez drzwi była na tyle niebezpieczna, że konstrukcja w tym miejscu groziła zawaleniem. Po wejściu do pierwszego pomieszczenia strażacy od razu ewakuowali z niego dwie pierwsze osoby. Następnie kontynuowali akcję poszukiwawczą i z sąsiedniego pomieszczenia ewakuowali kolejne dwie. Na miejscu był już obecny zespół ratownictwa medycznego, który przejął czynności wobec poszkodowanych osób, które były nieprzytomne. Niestety, nie przyniosły one rezultatu i lekarz stwierdził zgon wszystkich czterech osób - oświadczył starszy kapitan Bajur.
Strażak zwracał uwagę, że działania były prowadzone w "bardzo ciężkich warunkach". - Była bardzo wysoka temperatura, pożar był rozwinięty, a strażacy pracowali w środku. W wyniku tego jeden ze strażaków doznał obrażeń i wymagał hospitalizacji - dodał. Dopytywany o jego stan zdrowia odparł, że "na szczęście obrażenia nie są bardzo poważne". - Doznał niewielkich oparzeń, natomiast ta sytuacja pokazuje, jak niebezpieczne warunki panowały na miejscu prowadzonych działań - zaznaczył.
Wstępne ustalenia: zwarcie instalacji
Policja ustaliła, że na co dzień w budynku mieszkało sześć osób - dwójka dzieci oraz ich rodzice i dziadkowie. Minionej nocy najstarszy mężczyzna był w delegacji, a jego żona była w pracy. – Oni ocaleli, ale spotkała ich niewiarygodna tragedia – mówi mł. asp. Katarzyna Czesna-Wójcik, oficer prasowa KPP w Opatowie.
- Jako wstępną przyczynę powstania ognia biegły do spraw pożarnictwa wskazał zwarcie instalacji elektrycznej w którymś z kuchennych urządzeń – podała policjantka, zaznaczając jednocześnie, że są to dopiero wstępne ustalenia.
Jak dodała, do zwarcia doszło w pomieszczeniu kuchennym, a mieszkańcy spali w swoich sypialniach, oddalonych od kuchni. – W mieszkaniu znajdowała się boazeria, która dość szybko zajęła się ogniem i ten pożar się rozprzestrzenił – tłumaczyła rzeczniczka. Według jej relacji jako pierwsi zareagowali sąsiedzi, którzy wezwali służby.
Czesna-Wójcik przyznała, że w swojej 12-letniej policyjnej karierze nie widziała takich skutków pożaru.
- Dokonano oględzin miejsca zdarzenia oraz zwłok na miejscu zdarzenia - przekazał Daniel Prokopowicz, rzecznik prasowy kieleckiej Prokuratury Okręgowej, zaznaczając jednocześnie, że "mówimy o bardzo wczesnym etapie śledztwa". Sekcja zwłok została zaplanowana na 2 listopada, odbędzie się w Krakowie. Jak dodał rzecznik, "na razie nic nie wskazuje, by do zdarzenia doszło przy udziale osób trzecich"
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: KW PSP Kielce